Kenneth Anger: "Scorpio Rising"
Eksperyment mało porywający, nieskładny, oparty niemal całkiem na szokowaniu (o którym po 50 latach, swoją drogą, nie może być mowy, dziś jest to obraz najwyżej lekko dziwaczny) i to po linii najmniejszego oporu - migawki, geje ze skórzanymi rekwizytami, Jezus, Hitler, obscena i blasfemia, wszystko wrzucone do gara i wymieszane jako nudna i mało subtelna papka. Muzyka trochę ciągnie go w górę, bo czasem pojawia się na ekranie coś ciekawego i wtedy dostajemy nawet niezłe, przyjemnie dynamiczne odczucie audiowizualne. I tyle, poza tym straszna nędza, marne oblicze awangardy.
3.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz