Katsuhiro Otomo: "Akira"
Podszedłem do tego obrazu z otwartym sercem i umysłem, choć za filmami animowanymi nie przepadam, a już anime odstrasza mnie okrutnie. I do pewnego momentu, tak może przez pół godziny, było w porządku - nawet intrygująca historia i całkiem udany klimacik dystopii, uzyskany dzięki mrocznym, chłodnym obrazom i świeżej muzyce. Kiedy jednak zrobiła się z tego czysta akcja z mdlącym natężeniem eksplozji, a historia z tajemniczej stała się przekombinowana i na azjatycką modłę nafaszerowana tanim patosem, który zupełnie się rozmija z moją wrażliwością, nadeszło dla mnie półtorej godziny walki ze snem. Koszmarne nudy. Nie bardzo wiem też, o co tam w końcu chodziło i szczerze mówiąc mam nadzieję, że nigdy się nie dowiem - tak nieznośnie bajeczkowate wrażenie to sprawia, że nie chcę mieć z tym nic wspólnego. Od zawsze byłem też pewien, że estetyka anime jest wybitnie nie dla mnie, choć nigdy nie widziałem żadnego "w ruchu". Było może odrobinę lepiej, niż się spodziewałem, ale jednak praktycznie się nie myliłem.
3.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz