Juraj Herz: "Palacz zwłok"
Chyba najlepszy film o holocauście, jaki powstał. Najlepszy, bo w formie świetnej, wymyślnej, upiornej metafory, która wprost do hitleryzmu odnosi się jedynie w nielicznych słowach. Dzięki temu to także jeden z najlepszych, najbardziej oryginalnych horrorów, no i sztandarowy film o śmierci. Wszystko to w oparach ekscytującej kinematografii - nerwowego, symbolistycznego, złowrogiego montażu, niepokojących zbliżeń, nienormalnych ustawień kamery. Może nie jest to wybitnie subtelne, ale robi mocne wrażenie. Do tego ciekawe operacje na udźwiękowieniu (co prawda nie jestem przekonany do końca; Herz zdecydował się na radykalny kontrapunkt i postawił na łagodną, pogodną muzykę klasyczną, ja bym chyba zdecydował się na homofonię, w każdym razie chciałbym zobaczyć, jakby to zagrało z czymś mrocznym, jakimś serializmem na przykład) i znakomita rola Rudolfa Hrušínský'ego, który od dziś w zespole z Normanem Batesem z "Psychozy" i Frankiem Boothem z "Blue Velvet" stanowi moją wielką trójcę filmowych psychopatów.
7.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz