John Coltrane: "Blue Train"
Najmocniejsza wypowiedź Coltrane'a w temacie klasycznego hard bopu, jeszcze bez zaczątków awangardy z Giant Steps. Trane nie do końca pasuje do świata tej odmiany jazzu - po pierwsze za bardzo ogranicza ona jego potencjał emocjonalny i mistyczny, a po drugie są panowie, którzy robili to lepiej od niego - jako lider nie zabawił długo na tym gruncie, niecałe trzy lata od debiutu i już zaczął uciekać ku awangardzie. Blue Train, a przede wszystkim tytułowa kompozycja, sprawia jednak, że i na kartach tego podgatunku zapisał się dość doniośle. Album stoi na kompozycjach lidera, które ciężko nazwać awangardowymi, ale przemycają pewne niestandardowe techniki; stoi na jego genialnych, spektakularnych solówkach, a również bardzo dobrych solówkach Lee Morgana i Curtisa Fullera; stoi w końcu na świetnej pracy sekcji rytmicznej, zwłaszcza Chambersa i Jonesa, która robi wszystko, by album zrealizował ideologiczne założenia hard bopu, czyli żeby był energiczny i gorący jak wrzątek.
Tytułowy utwór to jeden z największych klasyków czystego hard bopu, rozciągnięty fresk, łączący świetny temat z pięcioma solówkami na wysokim poziomie, wśród których najznakomitszą jest bezsprzecznie ekwilibrystyczne tour de force lidera, ale i odprężony Morgan, i spokojniejszy Fuller są znakomici, Drew i Chambers nieznacznie ustępują. Przez cały czas mocną robotę robi ciepła i żywotna sekcja rytmiczna, wspaniale urozmaicają utwór zmiany rytmiczne, wisienką na torcie jest subtelna zmyłka chromatyczna w korespondencji tematu z solówkami. Może nie wybitnie natchniony kawałek, ale aż błyszczy od dopracowania i energii. Moment's Notice nie jest już aż tak wymyślne, lecz wciąż bardzo dobre - znowu pięć świetnych solówek, w tym Chambers arco, fajne interludia między i w trakcie solówek, znów wygrywa genialny Coltrane, znów gorąca albo jeszcze gorętsza sekcja rytmiczna i ładny temat, utwór tętni energią i optymizmem. Locomotion i Lazy Bird to już mniej wyróżniający się, szybki hard bop na bardzo wysokim poziomie, ale mniej urozmaicony i z odrobinę słabszymi solówkami. I'm Old Fashioned, jedyny utwór nieskomponowany przez Coltrane'a, jest zwolniony w stosunku do reszty albumu, spokojny i relaksujący, niemal balladowy - najsłabszy, ale w sumie potrzebny.
Świetny krążek, choć że w tutejszym rankingu mieści się w pierwszej dziesiątce jazzowych albumów, to trochę mnie dziwi - raczej nie zmieściłby się w mojej pierwszej dziesiątce albumów samego Trane'a, z pierwszą dziesiątką hard bopu też byłoby ciężko.
8.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz