John Carpenter: "Coś"
Doskonały pomysł na horror, dalekie od doskonałego wykonanie. Na papierze to wygląda naprawdę rewelacyjnie - uwięziona w stacji na Antarktydzie ekipa badawcza, wśród której (co wszyscy wiedzą) co najmniej jedna osoba jest potworem z kosmosu, który idealnie skopiował człowieka i czeka na okazję, by pozabijać wszystkich. Taka koncepcja daje niesamowite możliwości na zbudowanie paraliżującej atmosfery obłędu, paranoi i strachu. Niestety i szczegółowe rozwiązania scenariusza, i gra aktorska jak dla mnie nie wytwarzają takiej atmosfery, jaką miały szansę wytworzyć. Psychoza, jaka ogarnęła zespół, jest przez aktorów oddana solidnie i tylko solidnie, natomiast scenariusz każe im się zachowywać trochę niewspółmiernie do wydarzeń, jakie zachodzą - są zbyt opanowani, za mało zaszokowani i jednocześnie momentami zbyt lekkomyślni. Wciąż to niezły film, który trzyma w napięciu i bardzo szybko mija - poza wciągającą historią imponuje arktyczny plan filmowy i pomysłowość "potwornych" rekwizytów. Moja ocena na to nie wskazuje, ale zgadzam się, że to jeden z dosłownie kilku najlepszych horrorów w historii (po prostu niezbyt cenię horrory). Carpenter i jego "Coś" musi się jednak ukłonić Scottowi i jego "Obcemu".
6.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz