Johann Sebastian Bach: "Die Kunst der Fuge" [wersja na fortepian]

1750 / BWV 1080 / wykonanie: Angela Hewitt, 2014

Tytuł tego dzieła, nie przez Bacha mu nadany, wydaje mi się wyjątkowo trafny. Dlaczego "fugi", to wiadomo, ale szczególnie pasuje mi tu słowo "sztuka". Die Kunst der Fuge to połączenie wielkiej, fascynującej formy, fascynującej nawet dla osoby bez wykształcenia muzycznego, a tej z wykształceniem zdolnej zapewnić długie i pasjonujące zapewne rozważania - z wielką treścią rozumianą jako skuteczna próba narzucenia odbiorcy odmiennego stanu świadomości vulgo wtopienia go w atmosferę dzieła. 

Jeśli chodzi o formę, to można przypuścić, że słuchacz odrobinę się wynudzi, skoro Bach obrabia od nowa i od nowa ten sam prosty temat, około dwadzieścia razy. Jeśli słucha się tego dzieła pobieżnie, bez należytego skupienia, element znużenia faktycznie może się nawet wkraść. Gdy jednak oddaje się mu całą swoją uwagę, oczarowuje architekturą poszczególnych części, urzeka perfekcją harmonii i kreatywnymi transformacjami tematu, wysmakowanymi kontrapunktami - urzeka swoją różnorodnością, zadającą całkowity kłam mniemaniom o monotonii.

Jeśli chodzi o atmosferę natomiast, to mało która kompozycja, która powstała wcześniej, może się ze Sztuką fugi równać. Nastrój bardzo subtelny, wyrażający z jednej strony odczucia osobiste, jak samotność (niekoniecznie osamotnienie) czy metafizyczny sentyment bez grama płaczliwości, z drugiej pewne idee wyższe. Ciężar specyficznie pojmowanej treści jest na tyle duży, że powątpiewam, jakoby Bach tworzył to dzieło do rozpatrywania tylko na papierze, myślę że chciał, by było wykonywane. Oczywiście ważne jest tu konkretne wykonanie, ale to Bach stwarza wykonawcom możliwości uzyskania takiego a takiego efektu. I ważne jest brzmienie, a więc instrument, którego kompozytor nie określił. Fortepian wydaje mi się tymczasem najlepszy - organy i klawesyn są za mało introwertyczne (ten drugi w dodatku nie pozwala na jakże istotne operacje dynamiczne), kwartet smyczkowy zbyt tłoczny - co prowadzi do przewrotnej konkluzji, że jedna z najlepszych kompozycji na fortepian w dziejach ludzkości powstała przed wynalezieniem fortepianu. Wizjonerstwo Bacha, jeśli można tak ten przypadek nazwać, jest jeszcze szersze. Die Kunst der Fuge wykracza bowiem moim zdaniem mocno poza wrażliwość barokową, kierując się gdzieś na pogranicze romantyzmu i impresjonizmu.


Wielkie dzieło, choć może byłoby potężniejsze, gdyby Bach zdążył je dopracować przed śmiercią. Pod względem przemyślności układu poszczególnych części są na pewno kompozycje bardziej dopracowane i logiczne, tutaj można odnieść wrażenie wrzucenia dwudziestu wspaniałych kawałków według kryterium niezwiązanego do końca z odbiorem dzieła. Co znamienne, każdy contrapunctus i każdy kanon jest co najmniej znakomitą kompozycją, nie ma tu nawet chwili wytchnienia na coś tylko bardzo dobrego. Z drugiej strony nie ma też żadnego, który unosiłby mnie na najwyższe poziomy nieba, choć niekiedy jest blisko.


9.0/10

Komentarze