Jerzy Andrzejewski: "Popiół i diament"

1947

Widzę dwie większe zalety w tej kameralnej powieści. Jedna to dość soczyście odmalowana atmosfera Polski zaczerpującej pierwsze oddechy po ostatecznych rozstrzygnięciach drugiej wojny światowej. Bardzo polskie postacie, dialogi, miejsca i sytuacje; nie sposób mi ocenić (nie jest to zresztą dla mnie zbyt ważne), czy świat "Popiołu i diamentu" jest historycznie szczery, natomiast jako twór literacki jest bardzo wiarygodny i żywy. Druga sprawa to ciekawy model narracji - Andrzejewski umieszcza kamerę na zmianę za plecami kilku lub kilkunastu postaci, których historie trochę na siebie nachodzą, a trochę nie i do pewnego momentu splatają się w bardzo interesujący sposób. 

Ostatecznie brakuje splotu mocniejszego. Może to nawet trochę szkoda, że autor rezygnuje z kryminalnych zapędów swojej fabuły na rzecz dość smętnej wymowy historyczno-społecznej, bo trochę lepiej prowadzi akcję niż filozofuje. Nie usatysfakcjonował mnie też język. Gdy Andrzejewski odstępuje od nieco zbyt wartkich dialogów, próbuje pisać bardzo pięknie, ale pisze co najwyżej ładnie; wygląda to dla mnie tak, jakby próbował wznieść się w przestworza, podskakując uporczywie na wysokość metra, wracając na ziemię i tak w kółko. 

Literatura dość przyjemna i wartościowa (ale bez przesady), natomiast od wielkiej daleka.


6.5/10

Komentarze