Jean Vigo: "Atalanta"

1934

Spore rozczarowanie. Jest w tym coś uroczego, pewnie sporo osób odnajdzie tu ładną odę do związku romantycznego, nieco surrealistyczna wizja statku działa na wyobraźnię, a postać Julesa ma w sobie pewną moc. Liryzm tego filmu mocno jednak rozminął się z moją wrażliwością (a wzrusza mnie "Wschód słońca" Murnaua), fabuła zanudziła, a aspekt wizualny nie usatysfakcjonował. Przez sporą część projekcji miałem wrażenie, że oglądam film o niczym, a i formalnie wydał mi się nijaki; trochę się czułem, jakbym oglądał slapstick, do którego ktoś zupełnie zapomniał wymyślić gagów.


4.5/10

Komentarze