James MacMillan: "The Confession of Isobel Gowdie"
Bardzo interesujący utwór orkiestrowy (podchodzący luźno pod poemat symfoniczny), będący w dużej mierze poszukiwaniem oryginalnej logiki muzycznej z zastosowaniem środków formalnych raczej mało odkrywczych jak na 1990 rok. The Confession of Isobel Gowdie to wciągająca i faktycznie oryginalna gra kontrastów, połączenie dwóch albo nawet więcej niż dwóch światów - neoromantycznej, uduchowionej, spokojnej tonalności i agresywnej, nowoczesnej, hałaśliwej i nieprzewidywalnej orkiestrowej kawalkady. Oraz stylów znajdujących się gdzieś pomiędzy. Połączenie bardzo niestabilne, zmienne, tzn. właściwie zbiór wielu różnych połączeń. Niekiedy dużo więcej tradycji, niekiedy dużo więcej awangardy - są one też inaczej ze sobą sczepiane; to ta pierwsza rządzi brzmieniem, a ta druga rytmem, to ta pierwsza rządzi melodyką, a druga brzmieniem i tak dalej. Abstrahując już od tego, że rodzi to dzieło bardzo interesujące od strony formalnej (wprawdzie nie w szczegółach, tylko właśnie oglądając je jako szerszy zamysł), to każdy jego fragment jest bardzo satysfakcjonujący w nieco bardziej bezpośrednim i emocjonalnym odbiorze. W uproszczeniu są tutaj trzy sekcje: pierwsza, najbardziej tradycyjna, poruszające smyczkowe crescendo z przeszywającymi glissandami; druga i najdłuższa, ostre pełnoorkiestrowe granie, ale niewyzbyte neoromantycznych harmonii i melodii, współczesne głównie na obszarze świetnej, poszatkowanej, niesymetrycznej rytmiki, turbulentnej dynamiki i zmiennego, często dość dziwacznego brzmienia; trzecia w końcu, najpierw będąca połączeniem tych dwóch światów na najrówniejszych zasadach, w której unaocznia się najsilniej kontrastowość całej kompozycji.
7.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz