Jack Daniel's Old No. 7
Destylarnia Jacka Daniela powstała w 1866 roku jako pierwsza gorzelnia w Stanach Zjednoczonych. Legendarna Old No. 7 powstała jeszcze pod koniec XIX wieku, a zakład, mimo trudności spowodowanych najpierw prohibicją w Tennessee (na jej czas przeniesiono produkcję do Alabamy i Missouri na prawie trzydzieści lat), a potem wojną, już w połowie XX wieku mógł poszczycić się doskonałymi wynikami sprzedaży, co trwa po dziś dzień, gdy podstawową wersję Jacka da się kupić niemal na całym świecie.
Najczęściej sprzedawana i najlepiej rozpoznawalna whiskey na świecie to trunek bliski mojemu sercu. Po pierwsze to chyba od niego zaczęło się w ogóle moje zainteresowanie destylatami i to jeszcze przed tym, jak pierwszy raz wziąłem do ust mocny alkohol (doświadczenia ze słabszym były też właściwie żadne). Jack przyciągnął mnie do siebie wizerunkiem, swą niepowtarzalną butelką z niepowtarzalną etykietą, które do dziś ubóstwiam (mimo nieco natarczywego wszędobylstwa) - sam wygląd sprawił, że bardzo tego chciałem spróbować, chociaż nie miałem nawet najmniejszego wyobrażenia, jak może smakować alkohol. Spróbowałem wielu innych rzeczy, zanim w końcu zetknąłem się z Jackiem, ale to od niego chyba się zaczęło. Po drugie, pierwsza butelka Jacka, jaką kupiłem, towarzyszyła mi bardzo aktywnie w być może najważniejszej i być może najpiękniejszej sekwencji godzin mojego dotychczasowego życia, a nawet, nie da się ukryć, to zawartość tej butelki pozwoliła tym godzinom stać się tak ważnymi i pięknymi. Do dziś przechowuję ją jak relikwię. Nie miałem już tej whiskey w ustach od paru ładnych lat, od tamtej pory spróbowałem wielu prawdopodobnie dużo lepszych trunków i ciekawi mnie, jak ta legenda wypadnie dzisiaj.
Głęboki bursztyn, klarowne, bardzo ładne. Zapach bardzo słodki, wręcz wybitnie: cukier, kukurydza, anyż, a również wiśnie, które czułem już te lata temu; to na szczęście nie koniec, te umiarkowanie subtelne słodkości okala solidna dawka bardzo mocno przypalanego dębu; zapach jest stosunkowo nieskomplikowany i nie jakiś niebywale piękny, można mu zarzucić nawet prostactwo, ale bardzo sympatyczny i budzi we mnie takie wspomnienia, że nie umiem go nie lubić. W smaku niestety czar pryska - jest nawet nie średnio, ale kiepsko, a właściwie nie kiepsko, a beznadziejnie - w ustach jest wyjątkowo pusto, trochę palącej pieprzności i gorzkawy, żeby nie powiedzieć benzynowy posmak - tragedia. Finisz nie jest już tragiczny, ale i nic w nim specjalnie dobrego - mało wyrazisty, pustawy, trochę słodyczy, nieśmiałe próby powrotu do wiśniowości z zapachu i to już koniec, słabiutko, choć nie nieprzyjemnie.
Taak, to się nazywa brutalne rozprawienie z sentymentami. Jack Daniel's Old No. 7 to fatalny destylat. O ile zapach jest miły i przypomniał mi piękne chwile (zapach tę whiskey zresztą ratuje z otchłani), o tyle z trudem wypiłem te 30-40 mililitrów, które sobie nalałem. Nie spodziewałem się cudów, ale trochę to przykre, że już Stolichnaya Elit, reprezentantka znienawidzonego przeze mnie gatunku czystych wódek, wypadła w degustacji znacznie lepiej. Podstawowy Jack to niestety typowy alkohol do drinków, w czystej formie nadaje się tylko do wąchania.
3.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz