Ivo Andrić: "Most na Drinie"

1945

Imponująca koncepcja: opowieść rozpostarta na ogromnym fragmencie czasu – prawie czterystu latach – ale niewielkiej przestrzeni, nigdy nie opuszczająca miasteczka Wiszegrad i jego mostu. Lektura pozostawia dość mocny wydźwięk historiozoficzny, most jawi się jako symbol z jednej strony historycznej trwałości, jest jedynym niezmiennym świadkiem wszystkich wydarzeń (choć ostatecznie nawet jego nieprzemijalność zostaje zakwestionowana), a z drugiej – odwiecznego i burzliwego współżycia Serbów i Bośniaków (w pewnym uproszczeniu). Jeszcze mocniej to pobrzmiewa, kiedy zauważyć, że książka ma już ponad siedemdziesiąt lat, autor od dawna nie żyje, a most na Drinie trwa i dopisuje do swojej historii kolejne rozdziały. 

Niestety to jedna z tych powieści, o których przyjemniej się myśli, niż się z nimi obcuje. Małe historyjki, na które składa się całość, przeważnie są bardzo zwyczajne i średnio interesujące, przede wszystkim zaś zwyczajnym językiem przedstawione. Momentami miałem wrażenie, że czytam podręcznik do historii, a od literatury pięknej wymagam jednak czegoś innego. No i po prawdzie to po jakichś czterech rozdziałach (na dwadzieścia cztery) byłem już pewien, o co autorowi chodzi i jak będzie wyglądać reszta powieści.


5.5/10

Komentarze