Ingmar Bergman: "Źródło"
Mały brat "Siódmej pieczęci" jest od niej doprawdy dużo mniejszy, ale swoje unikalne zalety ma. Bergman udowodnił tu (jakby jeszcze trzeba było coś udowadniać), że jest mistrzem średniowiecznej stylizacji, aczkolwiek "Źródło" nie jest już tak esencjonalnie i powalająco średniowieczne, średniowiecze nie jest tu raczej jednym z tematów, a bardziej tłem. Film jest minimalistyczny, cichy, dość chłodny, bardzo spokojny i jak na Bergmana zwyczajny i to go wyróżnia. Motyw milczenia Boga na tle konfliktu pogaństwa z chrześcijaństwem (odnosząc do współczesności - raczej konfliktu życia i natury człowieka z chrześcijaństwem) jest tu poruszony w specyficzny sposób: eterycznie, poza ostatnim monologiem bez słów, jakby atmosferą, a jednocześnie właśnie bardzo zrozumiale i wprost. Wolę Bergmana bardziej efektownego, ale ma to swój urok. Sven Nykvist natomiast nie dostarcza tu takich metafizycznych wrażeń jak Gunnar Fischer w "Siódmej pieczęci" - jego zdjęcia są bardzo ładne, ale tak jak cały film spokojne i delikatne (dziwne określenie jak na film ze sceną gwałtu, no ale tak jest). To też jeden z nielicznych głośnych filmów Bergmana, który musiał się obejść bez wielkiego aktorstwa, choć von Sydow był blisko wielkości. Dobre kino, choć trochę rozczarowujące jak na film wielkiego Szweda z tak znakomitego okresu.
6.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz