Henrik Ibsen: "Dzika kaczka"

1885

"Dzika kaczka" bierze na warsztat rodzinę tematów fascynujących i ponadczasowych. W prosty i celny sposób snuje refleksję, która większości ludzi prędzej czy później musi się nasunąć: czy kłamstwo zawsze jest złe, i nie tylko to drobne, ułatwiające codzienność kłamstewko, ale "kłamstwo życiowe", na którym można zbudować nawet całe swoje istnienie? Jak skutecznym narzędziem w dążeniu do szczęścia jest oszukiwanie siebie i innych; jak dużą zwłaszcza pełni rolę w budowaniu rodziny? Co leży u podstaw sprzecznej z instynktem samozachowawczym chęci poznawania prawdy za wszelką cenę, nawet za cenę zniszczenia sobie szczęśliwego życia? Ibsen pozostawia odpowiedź czytelnikowi, choć puszcza chyba oko do odpowiedzi nieidealistycznych, a co najmniej próbuje na nie zwrócić uwagę. Taki wybór problemu i umożliwienie swobodnej refleksji rodzi potencjał na dramat absolutny, ale uważam potencjał ów za zmarnowany. Rozmyślania są zagnieżdżone w zupełnie nieciekawej, wprost banalnej historii, którą czytało mi się beznamiętnie; również jeśli chodzi o formę, nie znalazłem tu nic interesującego, przez co lektura zdała mi się dość sucha. Bezczelnie posądziłbym też Ibsena o niedostatecznie szczegółowe portrety psychologiczne i zbytnią łopatologię przekazu (wynagradza ją trochę jego celność). Na pewno warto przynajmniej raz sięgnąć po ten dramat i uruchomić w sobie szereg refleksji, ale nie ma tu do czego wracać.


6.0/10

Komentarze