Hayao Miyazaki: "Księżniczka Mononoke"
Jeden z największych klasyków anime nie odczarował dla mnie tego gatunku. Co do aspektu wizualnego, to mimo mojej sporej niechęci do estetyki anime, którą postrzegam jako nieuchronnie plastikową i kanciastą, przyznam, że znajdzie się tu trochę naprawdę ładnych, a i czasem klimatycznych klatek, ale nigdy nie zbliża się to nawet na kilometr do piękna, jakie potrafią wydobywać najwięksi mistrzowie kina za pomocą kamery. Nie wspominając o porównaniu do arcydzieł malarstwa, przy których rysunki Miyazakiego wypadają jak nieźle zrobiona jajecznica przy wyszukanych daniach z najlepszych restauracji świata - w najlepszym razie, bo częściej jak paczka słonych paluszków. Jeśli zaś chodzi o scenariusz, to początkowo nawet mnie wciągnął, ale szybko zrobiło się po prostu zbyt baśniowo i fantastycznie, żeby było mnie to w stanie zaciekawić, a dodać do tego trzeba biegunkę narracyjną oraz zakropienie standardową porcją azjatyckiej przesady, przekombinowanej akcji i raczej banalnym przesłaniem. Rozumiem chyba, dlaczego komuś może ten film bardzo imponować, wręcz miażdżyć (przy czym jego pozycja tu zupełnie mnie szokuje), ale ja nie będę się oszukiwał - ciężko mi było to obejrzeć do końca i nie zasnąć.
4.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz