Havana Club Añejo 7 años
Rum musi jeszcze ustąpić miejsca brandy, ale po niej i po whisky jest najbardziej interesującym mnie destylatem, ma więc miejsce na podium i pojawi się tu nieraz. Dziś jest ten pierwszy. Nie piłem w życiu wiele rumów, w zasadzie pamiętam tylko 8-letnią wersję Bacardi, choć prawie na pewno były jeszcze jakieś inne - ten trunek zrobił na mnie bardzo duże wrażenie i wiele sobie obiecuję po innych rumach.
Zaczynam dość tradycyjnie, bo od rumu od kubańskiej firmy Havana Club, jednej z najpopularniejszych marek tego trunku w Polsce i na świecie - mają nawet polską stronę internetową (niestety widać na niej mocno korporacyjne podejście, próżno szukać historii czy szczegółów na temat maturacji). Pod tą nazwą funkcjonuje od 1934 roku, ale destylarnia powstała już w 1878. W 1960 została znacjonalizowana przez Fidela Castro, a od 1994 roku 50% udziałów państwo kubańskie sprzedało alkoholowemu megakoncernowi Pernod Ricard. Obecnie poza wersjami przeznaczonymi do drinków pod tą marką produkuje się kilka rumów ciemnych, z których wersja 7-letnia wydaje się jedną z bardziej podstawowych. Wytwarzane są z melasy.
Ładna barwa bursztynu, który można, choć nie trzeba nazwać nieco jasnym - klarowny, wyrazisty. Bardzo przyjemny, słodki, ale nie do przesady zapach; spore dawki karmelu i wanilii, dużo niezwykle wyrazistego dębu, przechodzi wręcz w nutę nie tyle dymu, co palącego się drewna, a wszystko kończy się lekką przyprawowością; aromat może nie najwyższej szlachetności, ale niezwykle miły. Nie da się ukryć, że w ustach traci sporo walorów - przepada gdzieś ta złożoność, jest dość jednolity, słodkawo-kwaskowaty, minimalnie czekoladowy, trochę ziołowy - w porządku, ale niczego nie urywa; jakąś zaletą jest bardzo duża łagodność, nie czuć tych czterdziestu procent. Najsłabiej wypada finisz - zły nie jest, ale mało ciekawy, co najwyżej lekko przyjemny i to raczej dzięki rozgrzaniu niż walorom smakowym; nic się na nim dzieje, troszkę pikantności, troszkę dębu, ziół i to już koniec.
No zawód spory. Solidny trunek i to wszystko, z nęcącym zapachem, ale przeciętnym smakiem - nie tak zapamiętałem inne rumy, a ten raczej był z tej samej półki co te, które już piłem. Jest jak najbardziej porządny, ale umiarkowanie ciekawy i sam pozostałej zawartości butelki na pewno nie wypiję nawet przez całe życie. Być może dam jeszcze drugą szansę Havanie, bo wybór rumów w Polsce jest mocno ograniczony w przeciwieństwie do whisky.
6.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz