Hakushu 12 Years Old
Do dziś wspominam jedyną jak dotąd degustację japońskiej whisky w moim życiu - 10-letnia Yamazaki była jednym z najbardziej oryginalnych, nieprzewidywalnych i po prostu najlepszych trunków, z jakimi się spotkałem. Zdawało mi się jednak, że za szybko nie natrafię na drugiego japońskiego single malta. Po pół roku wyczaiłem jednak tę oto dwunastkę, również produkowaną przez koncern Suntory, ale w jego drugiej destylarni - Hakushu. W tej uroczo położonej gorzelni - u stóp Alp Japońskich, otoczonej lasem - powstają co najmniej cztery różne wersje whisky - Distiller's Reserve oraz wersje 12, 18 i 25-letnie. Co ciekawe, brzeczka fermentuje w kadziach z drewna przy użyciu nie tylko gorzelniczych, ale i piwowarskich drożdży.
Bardzo jasna, tylko trochę ciemniejsza niż cytrynowa. A propos cytryn, to są obecne w aromacie, ale przeważa nad nimi i nad wszystkim innym wyraziście zaznaczony dym, torfowy, z lekka naftowy - przyjemnie komponuje się z raczej słodową niż dębową słodyczą oraz rześkimi cytrusami i zielonymi jabłkami. Skropienie wodą wydobyło z niego duże dawki drewna. Przepiękny, barwny, intensywny i świeży aromat. W ustach bardzo łagodna, najwyżej lekko pikantna, a poza tym to bardzo słodka, bardzo kremowa, niemal maślana, z pozostającą nutką cytrusów - bardzo dobra. Finisz łączy w sumie wszystko, co się do tej pory przewinęło - jest kremowa słodycz, są cytrusy, ale jest i powrót do dymu - długi, bogaty, intensywny, bardzo ładny.
Trochę zawód, bo dwa lata młodsza Yamazaki była wyraźnie lepszą whisky. Bardzo mocne 8, ale jednak 8, co przy jej cenie jest średnio korzystne. Mimo wszystko dam kolejną szansę dowolnej japońskiej whisky single malt, na jaką się natknę, ale mam nadzieję, że nie będzie to Hakushu, relacja cena-jakość nie jest tu zbyt korzystna, choć jest w niej dużo piękna.
8.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz