Glauber Rocha: "Bóg i diabeł w krainie słońca"
1964
No to już wiem, dlaczego Cinema Novo jest nurtem dość zapomnianym. Łącząc trochę włoskiego neorealizmu z francuską nową falą, ten film, uważany za jeden z najważniejszych w nurcie, cierpi na niedostatek uniwersalności treściowej tego pierwszego i zgrabności oraz oryginalności formalnej tego drugiego. Przekaz jest właściwie banalny: nędza i nierówności społeczne są doskonałą pożywką dla religijnych szarlatanów i pseudo-słusznych, politykujących i filozofujących bandytów - dobrze jest się im nie poddawać i kroczyć własną ścieżką. Reżyser próbuje przedstawić tę prostą myśl za pomocą jeszcze prostszej historii, aczkolwiek o niesztampowej narracji, rozedrganej i niestabilnej, nieco surrealistycznej. Jednocześnie stara się wyposażyć swoje dzieło w ciekawe walory formalne, eksperymentując z montażem, trochę mniej ze zdjęciami, trochę więcej z relacją dźwięku i obrazu. Wszystko to ma prowadzić do obrazu onirycznego, surrealistycznego, płynącego niespokojnym nurtem i w końcu mistycznego. Doceniam ambicje, natomiast efekt im nie dorównał - brakuje mi tutaj czegoś, co muszę nazwać kunsztem, sprawnością i dopracowaniem. Są momenty bardzo zgrabne, ale jest też trochę nieporadnych formalnie czy nawet ściślej technicznie. Zamysł może nie jest niezrealizowany całkowicie - jest trochę surrealistycznie, jest troszeńkę mistycznie, jest w miarę interesująco formalnie - ale właśnie wszystko "trochę", wszystko "w miarę".
No to już wiem, dlaczego Cinema Novo jest nurtem dość zapomnianym. Łącząc trochę włoskiego neorealizmu z francuską nową falą, ten film, uważany za jeden z najważniejszych w nurcie, cierpi na niedostatek uniwersalności treściowej tego pierwszego i zgrabności oraz oryginalności formalnej tego drugiego. Przekaz jest właściwie banalny: nędza i nierówności społeczne są doskonałą pożywką dla religijnych szarlatanów i pseudo-słusznych, politykujących i filozofujących bandytów - dobrze jest się im nie poddawać i kroczyć własną ścieżką. Reżyser próbuje przedstawić tę prostą myśl za pomocą jeszcze prostszej historii, aczkolwiek o niesztampowej narracji, rozedrganej i niestabilnej, nieco surrealistycznej. Jednocześnie stara się wyposażyć swoje dzieło w ciekawe walory formalne, eksperymentując z montażem, trochę mniej ze zdjęciami, trochę więcej z relacją dźwięku i obrazu. Wszystko to ma prowadzić do obrazu onirycznego, surrealistycznego, płynącego niespokojnym nurtem i w końcu mistycznego. Doceniam ambicje, natomiast efekt im nie dorównał - brakuje mi tutaj czegoś, co muszę nazwać kunsztem, sprawnością i dopracowaniem. Są momenty bardzo zgrabne, ale jest też trochę nieporadnych formalnie czy nawet ściślej technicznie. Zamysł może nie jest niezrealizowany całkowicie - jest trochę surrealistycznie, jest troszeńkę mistycznie, jest w miarę interesująco formalnie - ale właśnie wszystko "trochę", wszystko "w miarę".
6.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz