Giovanni Boccaccio: "Dekameron"

1353

Gigantyczny zbiór opowiadań Boccaccia w swoich czasach mógł być olśniewający, może też być niezwykle ważny z punktu widzenia historii literatury. Nie ma się co jednak oszukiwać, że zachował się doskonale aż do dzisiejszych czasów; przełknięcie go naraz w całości dla współczesnego czytelnika nie jest najłatwiejszym zadaniem, a to nie z powodu trudności i zawiłości, a właśnie niedzisiejszej prostoty. Boccaccio zresztą sam wprost przyznaje w odautorskich wtrąceniach, że to są jedynie nieskomplikowane opowiadania, napisane prostym językiem, przeznaczone do czytania dla zabicia czasu (... a nie do delektowania się wybitną literaturą, można dopowiedzieć). Jako takie faktycznie się sprawdzają - patrząc na każdą nowelę z osobna, większość jest przynajmniej odrobinę wciągająca, wszystkie solidnie napisane, a parę naprawdę zabawnych. Problem pojawia się wtedy, gdy przeczyta się ich już kilkanaście - każda kolejna wydaje się niestety coraz mniej różnić od poprzedniej, wkradają się schematyczność i powtarzalność, przez które ciężko mi było utrzymywać tę księgę przed oczami przez zbyt długi czas bez przerwy. 

Jest jednak coś jeszcze, co wynosi dziś "Dekameron" ponad instytucję opowiadań dla zabicia czasu: przyjemność obcowania z czymś tak autentycznie wczesnorenesansowym, z literackim symbolem rodzącego się włoskiego humanizmu, przejścia ze średniowiecza do odrodzenia. Zanurzanie się w tym świecie z jego spojrzeniem na życie, językiem, specyficznym humorem, nazwami i miejscami - dopóki nie zrobiło się nużąco - było bardzo przyjemnym doświadczeniem.


6.0/10

Komentarze