George Eliot: "Miasteczko Middlemarch"
Obszerna, poruszająca się powoli i z gracją, mało spektakularna, ale bardzo wartościowa powieść, będąca istną epopeją o XIX-wiecznym społeczeństwie angielskim. Przy całym rozmachu socjologicznym, dzięki któremu powstał niezwykle sugestywny i spójny obraz angielskiego miasteczka, zdecydowanie największą zaletą tej powieści jest przenikliwa, bardzo celna, realistyczna mimo swej złożoności i zadziwiająco aktualna psychologia, świadectwo, że autorka była wnikliwą obserwatorką różnorodnych typów ludzkich dusz, mechanizmów ich działania, że wiedziała niemało o rozterkach sumienia, ambicji, relacjach damsko-męskich, rozpaczy, załamaniach nerwowych. Eliot serwuje nie jedną, nie dwie, ale blisko dziesięciu różnych postaci, z których każda posiada osobny, wyjątkowy portret psychologiczny, każda jest bardzo wiarygodna, każda jest interesująca i każda jest złożona, nigdy jednoznaczna, nigdy czarna lub biała. W trakcie tkania tych portretów autorka wygłasza chyba z kilkadziesiąt ponadczasowych, częściej niewygodnych niż chwalebnych, drobnych i fundamentalnych prawd o ludziach, które nawet jeśli zawsze się czuło, to nie zawsze potrafiło się je sobie tak celnie sformułować. Czyni to bezlitośnie, niemal cynicznie, ale też z pewnym humanistycznym zrozumieniem, wyrozumiałością dla słabości, nieodłącznie wpisanej w ludzką naturę.
Warto skomplementować też subtelną fabułę, w bardzo przemyślany i niesztampowy sposób skonstruowaną, interesującą lecz pozbawioną efekciarstwa, spokojnie się rozlewającą. Warto zwrócić uwagę na subtelny, bardzo inteligentny humor. Ma "Miasteczko..." niestety jedno poważne ograniczenie - to język, absolutnie solidny i pozbawiony nawet szczypty jakiejkolwiek nieudolności, ale niewyróżniający się niczym szczególnym, nawet nie starający się o liryzm, zbyt prosty. To sprawia, że choć wielokrotnie nasuwały mi się porównania do wielkiego "W poszukiwaniu straconego czasu", to zawsze będę dzieło życia George Eliot widział jako zdecydowanie podrzędne w stosunku do dzieła życia Prousta. Jest to niestety pewna klątwa realizmu. Jeśli jednak rekomenduję przeczytanie książki rozpostartej na blisko tysiącu stron, której język nie jest zachwycający, to chyba najlepsze świadectwo, jak duże są jej pozostałe walory.
7.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz