François Truffaut: "400 batów"
Prostoduszny, całkiem liryczny i ładny obraz, ale chyba trochę zbyt prostoduszny, bym nazwał go wielkim. Mówi się, że to kamień węgielny epoki nowofalowej - jak dla mnie właśnie za wiele w nim jeszcze mentalności klasycznego kina. Co urzekło mnie w nim najbardziej, to mniej treść - historia o problemach wychowania i dorastania - niż autentyczny klimat Francji dawnych dni, stworzony przez dobrze dobrane lokacje i przyjemne, poetyckie zdjęcia i montaż. Wymiar Coming-of-Age natomiast wypada bardzo dobrze pod względem stylistycznym - film jest właśnie osnuty atmosferą dziecięcej niewinności i prostoty - natomiast substancja wydaje mi się taka sobie. Nie w pełni potrafiłem się wczuć w głównego bohatera (skądinąd zadziwiająco dojrzale zagranego przez nastoletniego Léauda), Truffaut nie przeprowadził szczególnie głębokiej analizy psychologicznej. Niezły, dość ładny film, ale jak dla mnie nie aż tak dobry jak się uważa reprezentant kina o dojrzewaniu i jeden z mniej mi imponujących gigantów francuskiej nowej fali.
6.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz