Filippino Lippi: "Madonna zjawiająca się św. Bernardowi"
Jakby Lippi chciał tu wystawić wiarę oglądającego na próbę. Oto scena przedstawiająca objawienie Marii Dziewicy świętemu Bernardowi, ale czy faktycznie to jest głównym daniem obrazu, czy też raczej bombastyczna orgia... wszystkiego innego naokoło? Zupełnie inaczej niż w zwykle spotykanych sacra conversazione, Matka Boska i święty nie dominują nad resztą dzieła, a raczej reszta dzieła próbuje zdominować ich. Wzrok wędruje ku detalicznie oddanemu pniu drzewa, ku burzliwie piętrzącym się skałom, ku flamandzko drobiazgowej roślinności, ku maszkaronom kryjącym się pod kamieniami, ku wymiętym stronicom ksiąg, ku grupie osobliwych mnichów (a jak już zawędruje do nich, to powędruje dalej - ku mnichom znoszącym starego mnicha ze wzgórza i zabudowaniom na samej górze obrazu). Ciężko skupić wzrok na stałe na centrum tematycznym dzieła, mimo że dostojna łagodność Marii i mądra pokora św. Bernarda zostały oddane niczego sobie, a ostry kontrast jaskrawych strojów Marii i aniołów ze spokojną, beżowo-brązowo-oliwkową chromatyką całej reszty niemal kipi. Czy to doprawdy quattrocento? Scena ma ruchliwość i przemyślany nieporządek manierystów. Nie w moim typie, ale tak dobra w swojej dyscyplinie, że podoba mi się bardzo.
7.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz