Fernando Meirelles: "Miasto Boga"
Całkiem przyjemny film gangsterski z niezłą historią i niezłym jej przedstawieniem, dobrze oddający pewną kulturę (albo antykulturę), jakkolwiek bardzo prosty. Prawdziwa symfonia brazylijskiej patologii, choć jest to zjawisko na tyle proste, że sonata wystarczyłaby w zupełności; film bardzo wyraziście je ukazuje, ale wystarcza mu do tego najwyżej ćwierć swojej długości, dlatego też końcowy efekt nie robi tak dużego wrażenia. Brazylijski "Ojciec Chrzestny" albo chociaż "Chłopcy z ferajny"? Pcha się na usta stwierdzenie, że jaki kraj, taki ojciec i tacy chłopcy. Patrząc na rozmach, wielowątkowość, wielość postaci i ogólną konstrukcję scenariusza, rzeczywiście mógłby być porównywany do amerykańskich gigantów, niestety żadna z postaci w "Mieście Boga" nie jest w połowie tak ciekawa, jak ciekawych są pewnie dziesiątki postaci w "Ojcu...", psychologia leży, emocje leżą, gangsterskie umiejętności przestępców ograniczają się do wymachiwania pistoletem w każdym kierunku, a z ich ust wypływa niemal wyłącznie bandycki bełkot. Niezła, jednorazowa porcja rozrywki, w której nie znalazłem choćby zalążka arcydzieła, jakim niezrozumiale często jest ten film określany.
6.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz