Ferenc Liszt: Sonata fortepianowa

1853 / S. 178 / wykonanie: Maurizio Pollini, 1990

Czy jest coś bardziej archetypicznego dla fortepianowego romantyzmu niż Sonata h-moll Liszta? Węgier wprowadził tu tyle kardynalnych atrybutów tego stylu i zrobił to z takim kunsztem, że chyba nie ma, chociaż bojówki Chopina, Schuberta i Schumanna będą pewnie protestować. Podstawowa sprawa to mistrzowskie, różnorodne tematy - jeden groźny, jeden pełen nieskrępowanej afirmacji życia, jeden niemal grobowy, inny jeszcze nieskończenie zamyślony - i mistrzowskie przekształcanie, żonglowanie tymi tematami przez cały utwór. Dzięki temu sonata jest tym, czym jest - zmienną, burzliwą, piękną opowieścią pełną zróżnicowanych nastrojów, uczuć i emocji, prezentującą nie tylko dwa główne nurty romantyzmu - wrącą burzę emocji i nostalgiczne zamyślenie - ale dużo więcej.

Poza tym mamy tu spektakularną swobodę, rozbicie klasycystycznych rygorów z takim triumfem, że zdają się mieć więcej wspólnego z kajdanami niż z boskim porządkiem. Utwór płynie w czasie jakby pozbawiony inteligentnych muzycznych form, jakby będący kaprysem poety (choć oczywiście wiemy, że bez skomplikowanych formalnych rozwiązań by nie powstał) - to zatrzymuje się, to zwalnia, to przyspiesza; to prowadzi orkiestrową, bogatą homofonię, to bombarduje jednocześnie kilkoma serpentynami melodycznymi, to wydusza z siebie pojedyncze nuty; to atakuje agresywnym, ciężkim staccato, to koi kaskadami płynnych melodii - a wszystko to zmienia się często i szybko. W końcu nie obyło się bez niezbędnej dla archetypicznego fortepianowego romantyzmu wirtuozerii, ścinającej z nóg, porywającej, potężnej.

Co ciekawe, najpiękniejsze fragmenty tej sonaty to wcale nie te, które najbardziej kojarzą się z Lisztem - bombastycznie wirtuozerskie - ale te, które bardziej kojarzą się z Chopinem: bardzo zwolnione, proto-impresjonistyczne, zamyślone, zatrzymujące chwilę, do żywego liryczne. Węgier pokazał, że jak chce, to potrafi być niewiele mniej głęboki niż Polak i paru innych nostalgików. Wręcz ten utwór rodzi żal, że nie decydował się nieco częściej zatrzymać.


8.5/10

Komentarze