Federico Fellini: "Słodkie życie"
Ten film to w pewnym sensie kontynuacja "Nocy Cabirii", jako że Fellini znowu bierze pod lupę nieudolne dążenie ludzi do szczęścia. Jak jednak wtedy spoglądał z nizin społecznych, tak tutaj patrzy z góry, obrazując jak chyba nikt nigdy zblazowaną, nihilistyczną klasę wyższą. W "Słodkim życiu" wszyscy, poza nielicznymi wyjątkami, jak osoby wierzące w prawdziwą miłość, nieustannie bawią się, tańczą, wirują w błyszczącym świecie pięknych samochodów, wymyślnych nocnych klubów, swobody seksualnej i sławnych ludzi, a jednak, jak niby mimochodem rzuca pod koniec główny bohater (cudownie kabotyński-demoniczny-udręczony Marcello Mastroianni) - "nigdy nie widziałem ludzi nudniejszych od was". Fellini z gigantyczną subtelnością oddał atmosferę przesytu, totalnej nudy wśród tysiąca rozrywek, całkowitej pustki uczuciowej i intelektualnego pozerstwa, wyrzeczenia się prawdziwych pasji i emocji na rzecz płytkich, ekscytujących podniet. Zejście z wyżyn nie pomaga - ludzie prości w tym czasie uganiają się za fałszywymi idolami z dwóch przeciwległych światów - hollywoodzką seksbombą i dziećmi nabierającymi tłumy dorosłych, że objawiła im się Matka Boska. Oczywiście w przerwie między czytaniem doniesień o klasie wyższej, których dostarczają im przedstawiciele najbardziej obrzydliwego zawodu świata, dla dobrego zdjęcia gotowi napastować matkę, która właśnie straciła dwoje dzieci.
Jest też na co popatrzeć. Światłocień Felliniego jest jedyny w swoim rodzaju, balansujący na granicy surrealizmu, ogarniający swoją magią znienacka. Jak zawsze reżyser doskonale zarządza tłumem (niesamowita scena tańca Anity Ekberg w gronie wielbicieli czy orgiastycznej imprezy na koniec filmu, będącej apogeum przykrej wizji klasy wyższej w oczach Felliniego). Świetne są jednak też sceny bardziej intymne, jak zwłaszcza realmagiczna alegoria całej tematyki filmu - posępny klaun grający na trąbce, czy desperacka kłótnia na pustej, nocnej drodze bez zabudowań (ta ostatnia zdradza kolejny wielki atut Felliniego, zdolność wynajdowania znakomitych lokacji).
Chyba nie, ale czasem sobie myślę, że to "Słodkie życie", nie "Osiem i pół" jest największym osiągnięciem Włocha.
8.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz