Erykah Badu: "Mama's Gun"

2000

Muzyka może niezbyt interesująca, ale godna szacunku. Przepis na sukces Eryki Badu jest dość prosty i powtarzany na większości utworów, ale wykonanie nie musiało się udać, tymczasem wszystko tutaj pasuje do siebie bardzo dobrze i tworzy spójną wizję. Punkt wyjścia to ciepły, kojący, nieco erotyczny (ale w łagodny, spokojny sposób), bogato soulujący głos przewodniej wykonawczyni, poruszający się w świecie melodii często bardzo pociągających, sam dokładający od siebie zgrabne improwizacje melodyczne, a czasem i rytmiczne. Do tego przyjemny, ciężki ale miękki bit, na ogół dość powolny, często ładnie synkopowany, a do tego jeszcze niezbyt śmiałe, ale smaczne aranżacje, mające w sobie odrobinę z jazzu. Wychodzi z tego zestaw czternastu dość równych utworów, poza jednym nieco ciężkich do zapamiętania na dłużej, ale wyłącznie przyjemnych albo nieszkodliwych, tworzących bardzo relaksujące siedemdziesiąt minut.

Najładniejszym osiągnięciem Eryki jest tu Orange Moon, kojąca mantryczna kołysanka, skrzyżowanie soulu z downtempo, ze smaczną aranżacją, w której niebagatelną rolę odgrywają dźwięki natury, i fajnym powolnym crescendo brzmieniowym i emocjonalnym pod koniec - bardzo odprężające i z pewną wypukłością emocjonalną. Z pozostałych utworów warto zwrócić uwagę na Didn't Cha Know z nutą melancholii i tańczącym, kołyszącym się melodycznie wokalem, fajnie kontrastującym z mocnym bitem; ... & On, skrzyżowanie solu z hip hopem i smooth jazzem; Cleva z fajnymi jazzującymi wstawkami wibrafonu; zabawa z intensywną synkopą, abrupcjami i sekcją dętą w Booty; Time's A Wastin z wyjątkowo zgrabnymi i daleko posuniętymi, kołyszącymi improwizacjami wokalnymi głównej gwiazdy.

Ciężko się w tym zatapiać z pełnym skupieniem przez ponad godzinę, bo to trochę za prosta i schematyczna muzyka, ale walory relaksacyjne są nie do przecenienia.


6.0/10

Komentarze