Émile Zola: "Germinal"
Był Zola bez wątpienia mistrzem naturalizmu i zdołał z niego wycisnąć bardzo dobrą literaturę, na co patrzę z dużym uznaniem, bo w swoich założeniach jest to jeden z najmniej mi bliskich prądów literackich. Nawet tu wiele aspektów mi nie pasuje, brak mi artystycznych walorów językowych (choć jak na swoje spętanie język Zoli jest bardzo ładny), postaci psychologicznie bardziej złożonych niż prości lub trochę mniej prości robotnicy, brak tematów zajmujących uniwersalnie, mniej przyssanych do swojego miejsca i epoki. Nie spotkałem się jednak jeszcze z dosadniejszym obrazem społeczności dotkniętej fatalnymi warunkami egzystencji. Czytelnik zostaje zanurzony w życiu wyzyskiwanej kolonii górniczej; bez ogródek, ale i bez przesady czy patosu zostaje tu opisana bieda, głód, degeneracja więzi międzyludzkich, życia rodzinnego i erotycznego, pijaństwo, niegospodarność, analfabetyzm i choroby. Posępny naturalizm Zoli nie kończy się jednak na samej wizji położenia górników - naturalistyczny, to znaczy cynicznie realistyczny jest główny wątek fabularny powieści, wątek strajku przemieniającego się powoli w rewolucję. Widzimy, jak wzniosły i wytrwały opór nie przynosi robotnikom żadnej korzyści, jest zorganizowany bez rozwagi, na pięknych, ale ułudnych marzeniach, prowadząc ostatecznie jedynie do jeszcze większego głodu, zezwierzęcenia i tragicznych wydarzeń. Przeziera z tych stron smutne, ale prawdziwe przeświadczenie, że sytuacji życiowej zbiorowego bohatera powieści nie da się poprawić z dnia na dzień ani nawet z roku na rok, lecz co najwyżej, drogą przemyślanych i ewolucyjnych ruchów, do których niskie warstwy ciężko skłonić, zapewnić lepszy byt następnym pokoleniom. Beznadzieja robotników jest więc pełna i nie do przełamania. Efektem tego jest przeniesienie czytelnika do świata przedstawionego dość dosadne. Dokładne opisy i przewijające się jak mantra główne motywy niedostatku górników mocno pobudzają wyobraźnię i spowijają posępną atmosferą kolonii górniczej i kopalń. I to jest chyba clou kunsztu Emila Zoli - odciągając literaturę od fantazji, artystycznego języka, wysublimowania psychologicznego, zdołał uratować jej magię innymi metodami. Jednocześnie bardzo wartko się tę powieść czyta - Zola zdołał połączyć tu najszczerszy naturalizm z wciągającym dramatyzmem, budując linię fabularną bez efekciarstwa, ale inteligentnie, utrzymując zainteresowanie czytelnika przez cały czas, mimo że jest to książka dość długa i wcale przesadnie wiele się w niej nie dzieje. Nie jest to literatura w moim typie, ale trzymając się swych założeń chyba nie mogła być lepsza.
7.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz