Elvin Jones & Jimmy Garrison: "Illumination!"

1964

Najsłynniejszy album mojego ulubionego jazzowego perkusisty wszech czasów (i jedyny album z Jimmym Garrisonem jako liderem) to niezły post-bop, ale mocno przepada w morzu dyskografii jazzowej, mimo trzech gwiazdorów nie wyróżnia się ani stylem, ani poziomem. Sekcja rytmiczna Coltrane'a (przy czym Tyner często milczy), a zamiast Coltrane'a aż trójka dmuchaczy na pięciu różnych instrumentach, w tym taka osobliwość w jazzie jak rożek angielski. Co ciekawe, co najmniej jedną kompozycję dorzucił od siebie na album każdy z sekstetu poza Elvinem Jonesem, co nie zmienia faktu, że jest on tu najjaśniejszą postacią.

Nuttin' Out Jones zaczyna jako zwyczajna bopowa nuta, by najpierw kazać zamilknąć Tynerowi, a następnie Garrisonowi i przerodzić się w dialog Simmonsa z Jonesem. Oriental Flower to spokojny kawałek, który poza tematem zajęty jest przez kompozytora, Tynera, skutkiem czego to rozmowa sekcji rytmicznej we własnym gronie; generalnie każdego z tej trójki stać na dużo więcej. Half and Half to highlight albumu - jako jedyny utwór ma naprawdę świetny temat, solówka Charlesa Davisa na barytonie też robi wrażenie. Aborigine Dance in Scotland to taki trochę żartobliwy ukłon w stronę lidera - solówka Jonesa otoczona z dwóch stron tematem zaczerpniętym z folku szkockiego w wykonaniu fletu, rożka i barytonu, średnio ciekawa rzecz. Solówka Simmonsa na alcie w Gettin' on Way, utworze podobnie funkcjonującym jak pierwszy, to jedna z najlepszych rzeczy tutaj, Jones też bardzo daje czadu. Just Us Blues to już zupełnie zwyczajny bop, właściwie hard bop, ładny, ale trochę ospały.

McCoy Tyner bez Coltrane'a był w stanie nagrywać wielkie albumy, lecz kiedy stery przejęła dwójka pozostałych członków kwartetu, skończyło się płytą przyjemną, ale zaskakująco nieciekawą jak na jazz, słabszą od prawie wszystkich kilkudziesięciu płyt Coltrane'a.


6.5/10

Komentarze