Eibauer Heller Bock
W wakacje miałem okazję znaleźć się w Dreźnie i planowałem również stamtąd przywieźć na bloga jakąś relację z podróży, ale ostatecznie materiału o piwie zebrałem tak niewiele i tak rozrzedzony, że zdecydowałem się tę podróż pominąć. Nabyłem jednak karton ośmiu różnych piw z saksońskiego browaru w Eibau. Zaznajomiwszy się ze średnią renomą tego browaru po powrocie od razu pożałowałem, że nie ograniczyłem się chociaż do czteropaku, ale trudno, przynajmniej dodam sobie do statystyk parę raczej rzadko spotykanych w rewolucyjnej Polsce tradycyjnych niemieckich stylów. Jednym z nich jest bez wątpienia koźlak majowy - póki co na bloga miałem okazję dodać tylko dwa takie piwa, zresztą jedno też przywiezione z Niemiec.
Opakowanie
Etykiety Eibauerów są do bólu niemieckimi etykietami - porządne, spójne ze sobą wzajemnie, zachowujące minimum estetycznej przyzwoitości, ale też do cna nudne, bez cienia choćby nawet kiczowatego polotu (to nie krytyka niemieckości w ogóle, a konkretnie niemieckich etykiet). Zmęczona butelka, za to firmowy kapsel.
5,5/10
Barwa
Wyjątkowo ładne, klasyczne złoto - proste i zwyczajne, ale piękne, może też dzięki prawdziwej burzy ulatującego gazu.
4/5
Piana
Ani obfita, ani gęsta, trwałość fatalna - parę minut i już mamy pożałowania godne resztki, po już dość długim czasie i te znikają.
1/5
Zapach
Niekoniecznie bardzo poprawny dla lagera, ale dość przyjemny - zaskakująco wysokie dawki jabłkowo-gruszkowo-miodowej słodko-kwaśności, która współpracuje z jasnym słodem w sposób miły dla nosa, choć jednocześnie niezbyt wyszukany - jest w tej kompozycji coś ordynarnego, jakby balansowała na granicy sztuczności; przebija się też odrobinę alkohol - mimo wszystko pozytywny aromat, ale ledwo.
5,5/10
Smak
Wrażenia bardzo podobne, ale jest gorzej - dalej sporo tych owocowych, słodko-kwaśnych akcentów, dalej jasny słód w podłożu, wciąż zbyt dobrze wyczuwalny alkohol, na finiszu wchodzi trochę chmielowej goryczki, ale jednocześnie ta miodowa słodycz zaczyna się robić zalepiająca, mdła - piwa nie nazwałbym nudnym, dzieje się w nim nawet sporo, ale wady równoważą zalety i jeszcze je trochę przebijają - końcówka męczy, ze trzy ostatnie łyki sobie podarowałem, choć pierwsze trzy były nawet niezłe.
4,5/5
Tekstura
Bardzo wysokie wysycenie niestety tylko podbija jego toporność i nieuporządkowanie.
1,5/5
Teraz to już żałuję, że nie ograniczyłem się nie tyle do czteropaku, co do sztandarowego schwarzbiera. Nędza i toporność, doceniłem teraz bardziej maibocka z Andechs. To piwo było do niego nawet podobne, ale po prostu we wszystkim dużo gorsze. Mam wrażenie, że sypnęli do niego szuflę cukru albo beczkę miodu. Cóż, nie zamierzam się znęcać nad browarem z Saksonii za jedno piwo, zwłaszcza że dalekie było od tragicznego, ale jeśli parę następnych będzie prezentowało podobny poziom, to będzie mi głupio zabierać ciekawszym propozycjom miejsce wszystkimi ośmioma. Już chyba przez parę miesięcy nie oceniłem żadnego piwa negatywnie, czyli poniżej 5/10 - w końcu się naciąłem.
4.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz