Doctor Brew: Hoppy Queen

American IPA / 5,2% / 14 blg / recenzja z 10.10.2015

Dawno już minęły czasy, w których sięgałem po każde nowe piwo Doctora Brew. Początek obecnego roku sprawił, że w ogóle przestałem zwracać uwagę na tego wyrazistego medialnie kontraktowca. Mimo wszystko paroma wczesnymi piwami mnie rozwalili i w końcu musiałem sprawdzić, co tam słychać. A słychać między innymi rozszerzenie produkcji na Tarczyn i to oto piwo - postanowiłem nie eksperymentować i dać doktorom nową szansę na polu, na którym zawsze radzili sobie najlepiej i sięgnąłem po AIPA. Chmielone dwudziestoma jeden odmianami chmielu. Chyba każdy, kto warzył kiedyś piwo i wielu z tych, co nie warzyli, wiedzą, że taki zabieg to czyste efekciarstwo, które fajnie brzmi na etykiecie, no ale też nie przeszkadza w stworzeniu wybitnego piwa.

Opakowanie
Sama przeprowadzka do Tarczyna bardzo negatywnie wpłynęła na estetykę etykiety (kształt, jakość materiału), w dodatku doktorzy zamienili stonowany, nowocześnie elegancki styl na rozlaną farbę. Nie wygląda to źle, ale dużo gorzej. Dokładny skład na miejscu.
6,5/10

Barwa
Złoto, raczej klarowne, acz pływa w nim trochę średnio estetycznego osadu, w porządku.
2,5/5

Piana
Bez zarzutu - obfita, bardzo gęsta, pozostawia piękne ślady na szkle i utrzymuje się do samego końca.
5/5

Zapach
Diacetyl, diacetyl i diacetyl. Dramat, spotykałem się z bardziej odpychającym zapachem diacetylu, ale i tak dramat, nie jest to ten akceptowalny, lekko masłowy akcent, a coś paskudnego, co całkiem przykrywa aromat, nie ma tu nic więcej.
0,5/10

Smak
Diacetyl nie znika, ale bardzo mocno ustępuje miejsca tej normalnej stronie piwa: chmiel co prawda nie nabiera jakichś niebywałych kolorów, acz jest przyjemnie żywiczny, wyrazisty, fajny. Najlepsza jest niezła goryczka, o rzadko spotykanym, stricte żywicznym charakterze, dobrze wyważona. W miarę przyjemne nawet mimo pozostających nut diacetylu, acz nic więcej, niezbyt ciekawe, wręcz prostackie. Gdyby nie diacetyl, byłoby niezłe.
5/10

Tekstura
Bardzo dobra, najpierw wysycenie trochę za mocne, potem za bardzo spada, ale ciągle w okolicach idealnego.
4/5

Dwadzieścia jeden gatunków chmielu tylko po to, by aromat całkowicie zdominował diacetyl. To brzmi jak stereotyp na temat Doktorów w mocnym przerysowaniu, a jednak to prawda. Nasuwa się pewne barwne powiedzonko o papierku po cukierku i czymś jeszcze. No, nie jest to może grecka tragedia, pić się da, ale na następną szansę ode mnie DB poczeka sobie tym razem dłużej.


3.5/10

Komentarze