Doctor Brew: American Weizen

New-Wave Hefeweizen / 5% / 12 blg / recenzja z 23.06.2014

Druga część pszenicznej trylogii Doctora Brew. Amerykański weizen to już krok dalej niż amerykański witbier - aromat amerykańskiego chmielu już na papierze pasuje do cytrusowo-kolendrowych nut witbiera; pomieszanie go z weizenowymi fenolami jest trochę bardziej ekscentryczne (acz ostatnia część trylogii będzie jeszcze bardziej). Piłem już kiedyś, niemal dokładnie rok temu podobną kompozycję, tylko że Pinta i AleBrowar nazwały ją "weizen IPA", idąc mocniej w chmiel, tutaj mamy chyba przede wszystkim weizena, a chmiel ze Stanów ma być dodatkiem. Mam nadzieję, że wyjdzie znacznie lepiej od witbiera.

Opakowanie
Znowu róż na etykiecie Doctora, tym razem w nieco zimniejszym odcieniu, etykieta oczywiście standardowa. Trzy słody, trzy chmiele i 29 IBU (rekordowo nisko). Opis z tyłu niesamowicie bełkotliwy i grafomański - szkoda, w pewnym momencie wydawało mi się już, że zorientowali się, jakie to beznadziejne, a okazuje się, że chyba próbują uczynić z tych koszmarnych opowieści swój znak rozpoznawczy.
9/10

Barwa
Wybitnie jasne, przypomina nawet trochę bardziej witbiera niż weizena; w połączeniu z ekstremalnym zmętnieniem i brawurowo ulatującym gazem daje efekt bardzo ładny, ale psuje go niestety wyjątkowo nieestetyczny, skawalony osad; po dolaniu - ostrożnym nawet - pozostałości, zmętnienie robi się już naprawdę przegięte, brzydkie. 
1/5

Piana
Jak na weizena przystało - nieokiełznana, potwornie bardzo gęsta, wysoka i trwała. 
4,5/5

Zapach
Typowe, drożdżowe nuty weizena; mnóstwo goździków, prawie wcale bananów, ale rolę owocową pełni tutaj amerykański chmiel, dość delikatnie, acz wyraźnie wnosi do zapachu akcenty cytrynowe i kwiatowe; efekt nie doskonały, ale bardzo orzeźwiający i przyjemny. 
7,5/10

Smak
Tu zdecydowanie gorzej; już nieco mniej przypomina klasycznego weizena, jest ewidentnie mocno owocowe, kwaskowate, wprost nieco cytrynowe; trochę weizenowej drożdżowości, ale przede wszystkim taka cytrynowo-limonkowa kwaskowatość (przesadzona) i rozciągająca się nie tylko na finiszu, ale od samego początku goryczka, niezbyt przyjemna i przykrywająca inne doznania; bardziej orzeźwiające niż smaczne, niestety. 
5,5/10

Tekstura
Z taką teksturą się jeszcze nie spotkałem - wysycenie na początku masakryczne, później spada na szczęście do normalnych rozmiarów, ale nie o to idzie - bronienie się zębami przed naprawdę sporymi kawałkami osadu jest naprawdę fatalną sprawą, na tyle, że bardzo łatwo sobie odpuścić sporą część końcówki.
0/5

Ojej, no nie tak to miało wyglądać. Połączenie weizena z Ameryką raczej nie jest chybione, co zdradzają pierwsze chwile zetknięcia się z piwem, kiedy zapach jeszcze jest bardzo atrakcyjny, a smak jakoś tam rokuje na przyszłość. Coś jednak zupełnie nie wyszło z realizacją, a o ile smak to jeszcze subiektywna sprawa, o tyle najgorsza tekstura, jaką spotkałem, to bardziej fakt. Jedno z kilku najgorszych rzemieślniczych piw w moim życiu, Doctor Brew mocno pracuje, by stracić zaufanie, jakim go obdarzyłem po dwóch single hopach, szkoda.


5.0/10

Komentarze