Dark Horse: Fore Smoked Stout
Długo oczekiwany powrót do jankeskiego browaru Dark Horse, specjalizującego się w stoutach wszelakich. Recenzowany na blogu stout z borówkami amerykańskimi był jednym z najdoskonalszych kilku, jakie w życiu piłem - w maju z kolei stout mleczny na Festiwalu we Wrocławiu był chyba najlepszym piwem, na jakie się tam natknąłem. A dziś przede mną w dodatku stout wędzony, więc moje oczekiwania szybują w przestworzach.
Opakowanie
Ta sama niezbyt widowiskowa, acz solidna etykieta co na poprzednim stoucie i ładny kapsel.
6,5/10
Barwa
Nieprzejrzyście czarne.
5/5
Piana
Fatalna, tworzy się tylko cieniutka warstwa, która w ciągu pół minuty redukuje się do pierścienia, ten za to okazuje się bardzo trwały i utrzymuje do końca degustacji.
1,5/5
Zapach
Wyważone, bardzo intensywne połączenie wspaniałych, klasycznych nut mocno palonych, prażonych, kawowych, kakaowych, a również suszonych, ciemnych owoców, z lekko torfową, subtelną, ale łatwo wyczuwalną wędzonką - piękność, tylko trochę z czasem słabnie.
9/10
Smak
Genialny - jest niesamowicie pełne, intensywne niczym naprawdę stout imperialny, cudownie rozpościerają się na podniebieniu nuty świeżo zmielonej kawy, ziaren kakaa, gorzkiej czekolady, wędzonka trochę w tle, za bardzo w tle, ale obecna, jednocześnie kremowo aksamitne, gładkie.
9,5/10
Tekstura
Mankament - zdecydowanie brakuje gazu, nadrabia to gęstością, ale tylko trochę.
2/5
Wybitne piwo, choć miałem nadzieję na więcej - niedobór gazu mocno dał się we znaki (podobnie jak w przypadku poprzedniego stoutu, fatalna była też piana - przypadek?). Tak czy inaczej mam zamiar spróbować wszystkich stoutów z Dark Horse, trzy na trzy próbowane to piwa bezwzględnie wybitne.
8.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz