Coil: "The Ape of Naples"

2005

Bardzo dobra, przyjemna, klimatyczna i wyszlifowana elektronika, zmierzająca w stronę ambientu. Subtelność, nienachalność, dobry smak i pomysłowość wszystkich kompozycji co do jednej to pierwsza sprawa. Druga - znakomite, może nie bardzo ciekawe zwłaszcza jak na 2005 rok, ale skrajnie dopracowane brzmienie, oparte nie tylko na dźwiękach elektronicznych, ale na zgrabnym zgraniu ich z instrumentami akustycznymi, przede wszystkim wszechogarniającą ten album marimbą. Trzecia - melancholijny, medytacyjny, odrobinę mistyczny i posępny klimat; co prawda jestem pewien, że z założenia ma ta muzyka wywoływać znacznie potężniejsze wrażenie emocjonalno-klimatyczne niż wywołuje na mnie, ale i tak bardzo mi się to podoba.

Problem jest może taki, że od połowy prawie każdego utworu wiemy już o nim praktycznie wszystko, ale w tym przypadku muzyka dość skutecznie wykpiwa się swoim medytacyjnym i hipnotycznym charakterem. Nie wybaczam tej monotonii całkowicie, ale wybaczam w dużym stopniu.

Najlepszy i najdłuższy utwór, The Last Amethyst Deceiver, wykpiwa się również improwizacyjną rolą marimby, która świetnie spaja się z zapętlonymi liniami rytmicznymi i melodycznymi oraz ponurym wokalem. Jeśli ktoś nie ma czasu na całą godzinę z Coil, to niech chociaż poświęci dziesięć minut na tę perełkę. Ale warto spędzić i godzinę, bo bardzo równy jest ten album, naprawdę słabych miejsc nie posiada.


7.5/10

Komentarze