Claude Debussy: "Suite Bergamasque"
Niebiańska muzyka fortepianowa, opanowana przez spokój, delikatność, subtelną atmosferę. Oczywiście trzecia część, Clair de lune, nie bez powodu jest sławniejsza niż cała suita - to bezdyskusyjny szczyt dzieła, absolutna esencja muzycznego impresjonizmu, jeden z najpiękniejszych fragmentów, jakie wyszły spod ręki Debussy'ego. Brakujące ogniwo pomiędzy ciszą a muzyką. Nieprawdopodobnie łagodne, delikatne, spokojne dźwięki, a jednak pełne emocji, przede wszystkim zaś nastroju. Naprawdę sprawia, że chwila się zatrzymuje. Dla mnie brzmi bardziej dziennie niż nokturnalnie, ale i tak najlepiej słuchać tego późną nocą, gdy wszystko jest spokojne i nie zakłóca tego kruchego piękna.
Pozostałe części są na wyraźnie mniej natchnionym poziomie, ale też bardzo dają radę. Preludium tryska radością, jest spokojne i pogodne jak całość, ale jednocześnie pełne żywotności, pewnych emocjonalnych zrywów "na spokojnie"; to gra kontrastów na polu rytmiki i dynamiki, a również między staccato a legato. Ciekawe rzeczy dzieją się w częściach drugiej i czwartej, opartych na barokowych, a więc bardzo starych już w czasach Debussy'ego tańcach. Może właśnie dzięki temu obie te części tchną atmosferą refleksji nad przeszłością, atmosferą czasów dawno utraconych, mimo że taneczne formy zazwyczaj nie sprzyjają refleksji; Debussy perfekcyjnie wykorzystuje je do własnych celów.
8.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz