César Franck: Sonata na skrzypce i fortepian
Drugi najsłynniejszy utwór kameralny Francka jest bardzo podobny do pierwszego w swoich zamiarach, polegających na połączeniu burzy emocji wrzących, tragicznych, ale ze szczęśliwym zakończeniem z silną atmosferą, nieco proto-impresjonistyczną, samotną i nostalgiczną, a to wszystko na gruncie zgrabnych struktur harmonicznych, subtelnej chromatyki, niesztampowej rytmiki i melodii raz wirtuozerskich, raz chwytających za ucho pięknymi tematami. Nacisk jest tylko położony mocniej na bezpośrednie emocje, a słabiej na atmosferę niż w Kwintecie fortepianowym, stąd Kwintet bardziej mnie urzeka. Podobnie jak tam, tak i tu nie sposób pominąć którejkolwiek części – pierwsza jest najspokojniejsza, wprowadzająca, atmosferyczna raczej niż emocjonalna; druga to agresywna, wirtuozerska nawałnica gwałtownych emocji; trzecia wychodzi od tajemnicy i napięcia, by rozładować się przepięknie na powrocie do znanego już tematu; czwarta to kolejna burza, ale tym razem ze szczęśliwym finiszem, i ze wspaniałym tematem, poprowadzonym za pomocą wyśmienitego użycia formy kanonicznej. Jedna z najważniejszych sonat w historii, zwłaszcza jeśli faktycznie posłużyła Proustowi za pierwowzór sonaty Vinteuila, bo jego literacki jej opis to być może najpiękniejszy przykład mówienia o muzyce, z jakim się spotkałem. Przeciągłe jęki skrzypiec na tle kaskad fortepianu, jakimi obdarował tę sonatę Franck, to kwintesencja romantyzmu.
8.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz