Cerano, Morazzone & Giulio Cesare Procaccini: "Męczeństwo św. Rufiny i św. Sekundy"

oil on canvas / 1624 / Pinacoteca di Brera, Mediolan

Wyjątkowy obraz, bo będący kooperacją trzech różnych lombardzkich malarzy, jednych z kluczowych artystów okresu rządów Boromeuszów w Mediolanie, którzy między innymi w sztuce prowokowali tendencje kontrreformacyjne, kładąc nacisk na czynnik dydaktyczny i odejście od z religijnego punktu widzenia czczej wymyślności manieryzmu. Co ciekawe, choć z osobna style Cerana, Morazzonego i Procacciniego w taki kierunek się wpisują całkiem nieźle, może z małą gwiazdką przy tym drugim artyście, to połączenie ich trzech na jednym płótnie dało efekt właśnie dość wymyślny i niestabilny, dezorientujący, raczej niepokojący niż dydaktycznie budujący - i bardzo przyciągający. 

Atmosfera płótna jest mocno odrealniona, postacie są mocno stłoczone i wyłaniają się z czarnej otchłani, przez co robi to wrażenie raczej mary sennej niż realistycznej sceny. Nie jest to też sen zbyt przyjemny - nie dość że kolorystyka jest bardzo ciemna - czarne tło mroczne, a brązowy tors kata wprost brutalny - to w dodatku sama tematyka jest pełna przemocy, krwi, intensywnego napięcia i mordu. 

Za mrok odpowiadają Cerano i Morazzone, Procaccini daje tłusty promień światła i nadziei. Lewa część płótna, za którą odpowiedzialny jest pierwszy z artystów, napiera niemal naturalistycznie wulgarnym realizmem - zwierzęce, przepełnione instynktem, agresywne oblicza zwierząt, a przede wszystkim odcięta głowa św. Sekundy, jakby namalowana tak, by widz czuł, że to już nie człowiek, a martwe ciało - zesztywniała jak marmur, pozieleniała, tępa. Morazzone odpowiada za centralną część (kluczową; w ogóle najwięcej tu Morazzonego) - tonącą w mroku, będącą mrokiem postać kata z obnażonym ciemnym torsem, w wymyślnej, władczej pozie i brutalnym wyrazem twarzy, pociągła, wydłużona, z uwydatnioną muskulaturą, zbliżoną do monstrum, zagarniającą płótno. Kontrapunktem jest postać św. Rufiny z puttem, typowa dla Procacciniego - jaśniejąca, mimo okrutności chwili znajdująca się w pół religijnej, pół zmysłowej ekstazie, niestrwożona, pełna życia na sekundę przed śmiercią. 


Nie jest to obraz idealnie spójny, ale jak na potrójną kooperację spójny nieprzeciętnie. Może to kwestia spoiwa - czerni, od której żaden z trójki nie stronił w indywidualnej pracy. Bardziej niż kompozycja i atmosfera, które są dobre, ale tylko dobre, zdobywa mnie jednak sama kolorystyka - wymyślna gra brązów i czerni, czerwieni oraz beżów. Beże i ciemne kolory - te pierwsze osaczające centralną i rozlewającą się z tego centrum ciemność ze wszystkich czterech rogów obrazu - prowadzą własną grę, właściwie walkę, która kończy się migotliwością płótna, a czerwień eksploduje w szacie św. Rufiny, podkreślonej nakryciem głowy kata. 

Nie wzbudza we mnie ogromnych wrażeń, może dlatego, że widzę w nim motywy Caravaggia i Rubensa i widzę, jak dalece lepiej Caravaggio i Rubens malowali, ale to przykład klasowego wczesnego baroku.


7.0/10

Komentarze