Captain Beefheart & His Magic Band: "Safe as Milk"

1967

Pierwsze, co mi się tu nasuwa, to że mało albumów w równym stopniu zdołało, że tak to ujmę, wyrazić muzykę rockową. Safe as Milk, mimo że wyprzedza prawie całą stawkę ze swojego roku, jest taki pierwotny, dziki (dziki, ale nie wymyślny i skomplikowany, bo to już mało rockowe), energiczny, szczery i bezpośredni, ciągle mocno związany z bluesem, ale już w innym, szybszym i bardziej rebelianckim świecie. Beefheart ze swoją bandą zdołali być może jak nikt inny uchwycić swój czas, czas narodzin najpotężniejszej ery rocka; można pokusić się o powiedzenie, że ten album muzycznie traktuje między innymi o samym sobie. A mówiąc już konkretniej o muzyce, to przede wszystkim fantastycznie brzmi - bardzo często instrumenty i wokal zlewają się w gęstą, wrzącą masę, od której nie chce się oderwać uszu. W większości utworów świetne są zwłaszcza swobodne, pomysłowe, chrzęszczące gitary Coodera i St. Claira, a również genialny wokal Beefhearta, który ma tak szerokie możliwości, że można odnieść wrażenie, iż nie z jednym wokalistą mamy tu do czynienia. Kompozycje są stosunkowo proste - choć oczywiście nie jak na rock '67 - i zwłaszcza w paru miejscach żal bierze, że lider nie rozbudował ich bardziej, natomiast w większości potwornie pomysłowe i oryginalne, w związku z czym mimo "mlecznego bezpieczeństwa" nie ma mowy o nudzie.

Sure 'Nuff 'n Yes, I Do emanuje przepotężną bluesowo-rockową energią; hipnotyzujący jest mocno synkopowany rytm, fascynujące przeszywające gitary i miażdżący wokal Beefhearta, który brzmi jak stary, przepity bluesman. Zig Zag Wanderer to kolejna bomba rockowej energii, tym razem jednocześnie bluesowej (wokal), jak i psychodelicznej. Urządza go wspaniała rozmowa basu z gitarą, w mniejszym stopniu świetny rytm i Beefheart. Call on Me zdobywa uszy wspaniałą, trzeszczącą, wyjętą nie ze swoich czasów gitarą Coodera i wciągającymi zmianami rytmu - naprawdę genialne brzmienie czyni ten utwór jednym z najlepszych tutaj. Dropout Boogie to popis nieograniczonych możliwości wokalnych Beefhearta i umiejętna gra kontrastów na polu brzmienia. I'm Glad to jeden z mniej ciekawych utworów na albumie, konwencjonalny, ale piękny, po mistrzowsku zaaranżowany hołd dla pewnego gatunku, romantyczny klimatyczny. Eletricity to dla mnie bezsprzeczny highlight albumu, całkowita jazda bez trzymanki, zupełnie nie do pomyślenia dla każdego lub prawie każdego innego zespołu rockowego w 1967 roku. Wspaniałe gitary przeplatane kosmicznymi dźwiękami thereminu, hipnotyzujący rytm, dwa genialne oblicza wokalu Beefhearta, hałas i elektryczność brzmienia niespotykane jak na swój czas. Potęga, wariactwo, psychodelia, hałas, antycypacja demonizmu ciężkiego rocka, wielki utwór. Potem na rozluźnienie Yellow Brick Road, utwór pozornie niezobowiązujący, ale z bardzo ciekawą pracą gitary i zmianami rytmu. Abba Zaba to klimatycznie psychodeliczny kawałek z bardzo dobrze dopasowanymi liniami poszczególnych instrumentów, na czele z afrykanizującą perkusją. Plastic Factory to utwór radosny i energiczny, w którym jedno z najdoskonalszych wokalnych obliczy Beefhearta świetnie zazębia się z harmonijką, gitarą, basem i zabawą rytmem. Where There's Woman bardzo smacznie przeplata klimatyczne, lekko nostalgiczne zwrotki z energicznymi refrenami, znów bawiąc się rytmem. W Grown So Ugly Beefheart z prostego bluesa stworzył bardzo zmienną, ciekawą i energiczną piosenkę, która walorów bluesa zarazem nie straciła. Na zakończenie Autumn' Child to dość złożony utwór o kilku zupełnie odmiennych częściach, tętniący pomysłami, dziwaczny.

O prawdziwy zachwyt przyprawia mnie tylko jeden z dwunastu utworów, ale wspaniałe jest, że każdy co do jednego jest bardzo wartościowy i uwagi godny. Ogromna przyjemność od pierwszych do ostatnich dźwięków, sporo bardzo ciekawych zabiegów, mimo że od awangardy pełną parą jesteśmy daleko, no i niepowtarzalnie wyrazisty klimat rocka lat sześćdziesiątych - oto Safe as Milk.


8.0/10

Komentarze

  1. Ten album dosłownie zabiera słuchacza do Stanów Zjednoczonych drugiej połowy lat 60, co jest czymś naprawdę niezwykłym.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz