Cantillon: Kriek 100% Lambic Bio
W przerwie między jednym a drugim Cantillon przywiezionymi z Brukseli, wypiję sobie to, które kupiłem w Polsce. Cantillon numer trzy, po gueuze i czystym lambiku czas sprawdzić krieka. Wykorzystuje się w nim 150 kg wiśni na 500 litrów piwa.
Opakowanie
Jak zwykle w tym browarze bardzo subtelne i eleganckie. Dzieło Raymonda Coumans z 1989 roku.
8,5/10
Barwa
Przepiękna, rubinowa czerwień niczym w winie, do tego niezwykle subtelnie ulatujący gaz - strasznie elegancko wygląda.
5/5
Piana
Wybitnie obfita, ale w stylu szampańskim bardzo szybko się redukuje, potem utrzymuje gruby pierścień, a po jakimś czasie znika zupełnie.
2,5/5
Niedużo wiśni, za to mnóstwo dębu i wiejskich akcentów dzikich drożdży i bakterii; ze wszystkich piw Cantillon, jakie do tej pory piłem, Kriek najbardziej pachnie samym browarem, wręcz poczułem się przeniesiony w przestrzeni; do wyjątkowo eleganckiej przy swojej ostrości strony dziko-kwaśnej wiśnie dokładają leciutką kontrę owocowej słodyczy i kwaskowatości; piękny aromat.
9/10
Smak
Podobny do zapachu, wzbogacony tylko o dość umiarkowaną jak na prawowitego lambika kwaśność; wiśnie zdają się też dołączać do kwasu, w sumie jest ten kwas taki bardziej owocowy niż lambikowy. Jednocześnie nadają leciutkiej słodyczy. Znakomite piwo, wymagający, ale nie agresywny kriek.
9/10
Tekstura
Idealnie dopasowane do smaku, dość wysokie wysycenie.
5/5
Kriek wybitny, jeden z najlepszych, jakie piłem, jak i w ogóle jedno z maks dziesięciu najlepszych piw kwaśnych. Wspaniała jest też ta więź piwa z browarem - kriek pachnie doprawdy tak samo jak powietrze w Cantillon. Za tę wybitność trzeba jednak srogo zapłacić - mimo wszystko jest to piwo warte swojej ceny, bo lambiki to drogie cholerstwa.
8.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz