Buxton: Far Skyline
Na sam koniec roku udało mi się wreszcie przeprowadzić degustację jednego z bardzo już nielicznych stylów piwa, który jeszcze się tu nie pojawił (poza oczywiście stylami hybrydowymi, neostylami, pseudostylami i tak dalej, które można poszerzać w nieskończoność). Obok koźlaka lodowego i różnych stylów szkockich to zresztą chyba jedyny taki. A jest nim berliner weisse, styl do niedawna odrobinę wzgardzany, ostatnio na fali popularności kwaśności odżywający, czego dowodem jest choćby to, że uwarzył je angielski browar rzemieślniczy. Nie piłem czystego (znaczy, bez soku) berlinera chyba już z trzy i pół roku. Wówczas dziwiłem się, jak ktokolwiek może coś takiego pić (jednocześnie zachwycałem się wersjami smakowymi Berliner Kindl - do dziś uważam, że są lepsze od najlepszej oranżady i w ogóle jakichkolwiek słodkich, bezalkoholowych napojów - mogłyby być dostępne w każdym punkcie gastronomicznym świata). Obecnie, mając na plecach konkretny bagaż doświadczeń z lambikami, domyślam się, że jednak można to pić i to z ogromną przyjemnością. Jednocześnie wreszcie powracam do Buxton, kandydata na jeden z moich najulubieńszych browarów. Nie będzie to też takie klasyczne berliner weisse, bo chmielone na zimno, nazwę je więc amerykańskim.
Opakowanie
Typowa etykieta z Buxton: bardzo ładna, nierozgadana, ale udzielająca konkretnych informacji o profilu piwa. Goły kapsel.
8,5/10
Barwa
Jasnozłote, niemal słomkowe, dzięki doskonałemu poziomowi zmętnienia i sympatycznie ulatującemu gazowi prezentuje się całkiem ładnie.
4/5
Piana
Nalewa się bardzo cienka, prawie żadna, i znika w ciągu kilkudziesięciu sekund do bardzo cienkiego pierścienia - tragedia.
0,5/5
Zapach
Niesamowicie udany, świetne i interesujące zarazem połączenie cytrusowego, aromatycznego chmielu z mocną kwaskowatością - efekt jest taki, że pachnie niemal identycznie jak biały grejpfrut i tylko doświadczenie pomaga mi wyśledzić subtelne sygnały, że to jednak chmiel - aromat naprawdę wybitny, czegoś tak orzeźwiającego nie wąchałem od dawna, chyba najbardziej grejpfrutowy zapach piwa, jaki spotkałem.
9,5/10
Smak
W smaku nie jest aż tak zachwycające, ale również świetne - tu już amerykański chmiel odchodzi na dalszy plan, dominuje kwaśność i cierpkość, oba nieprzesadzone, ale przez mało intensywną podbudowę słodową mocno dające się we znaki. Chmiel powraca na finiszu w postaci nieco kwiatowej (kwaśność nie jest długa, obowiązuje głównie w ustach, finisz to bardziej grejpfrutowa cierpkość) - pyszne, niezwykle pijalne.
8,5/10
Tekstura
Wysycenie bardzo mocne, trochę za mocne nawet jak na kwaskowate i owocowe piwo.
3,5/5
Świetne piwo, totalnie mnie rozwaliło. Zdaje się, że w życiu nie piłem nic równie orzeźwiającego - wszelkie witbiery i grodziskie się chowają. Połączenie autentycznej kwaśności i aromatu amerykańskiego chmielu dało najbardziej autentyczny efekt grejpfruta w piwie, z jakim się spotkałem, mimo że piłem już tak wiele amerykańskich IPA. Pogratulować browarowi znakomitego pomysłu na piwo, szkoda tylko, że piany zabrakło. Buxton zdobywa mnie póki co każdym kolejnym piwem coraz bardziej.
8.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz