Browar na Jurze: Motocyklowe
Zrecenzowałem mnóstwo piw z Browaru na Jurze, ale jeszcze żadnego piwa... Browaru na Jurze. Zawsze Pinta, Pinta, Pinta, a nie dałem szansy samemu browarowi, który pomógł Pincie stać się tym czym się stała. Jak trwoga to do Boga - w ciężkich, bezalkoholowych chwilach swojego życia sprawdzam bezalkoholową propozycję browaru z Zawiercia. Piwo określają po prostu jako "bezalkoholowe" - z dokładniejszego opisu zdawało mi się już, że to coś w kierunku APA, ale potem zobaczyłem belgijskie drożdże i kolendrę w składzie. No ciekawe.
Fajna etykieta i nazwa. Bardzo jasna barwa, przyzwoity kożuch piany. W zapachu jest solidnie - trochę brzeczki wchodzi, ale więcej jest ziołowo-cytrynowego chmielu, nawet wprost przypomina zapach trawy cytrynowej. W miarę ogrzewania trochę idzie w dół, wkracza jakaś dziwna nuta. W smaku jeszcze korzystniej - smakuje jak bardzo lekkie APA z lekkim posmakiem brzeczki, ale naprawdę bardzo przyjemne, cytrusowe nachmielenie na aromat sporo przykryło. Problem tego piwa leży gdzie indziej - ma niezbyt miły, żelazowy posmak. Mimo wszystko fajna chmielowość, dobre nagazowanie, nie najgorsza pełnia czynią z niego w miarę przyjemne i w miarę piwne doświadczenie.
Jest w porządku, jakiś czas temu byłoby istotnym wydarzeniem na rynku piw bezalkoholowych, natomiast obecnie jest zbędne - belgijskie drożdże wiele nie wniosły, smakuje zdecydowanie jak bezalkoholowa APA, a na rynku jest już dużo lepsza i dużo lepiej dostępna z Kormorana. Ale szanować szanuję.
6.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz