Broughton: Dark Dunter

Brown Porter / 4,8% / recenzja z 17.06.2016

Jako szkotofil jestem chętny na każdy nowy szkocki browar na mojej drodze, zwłaszcza że póki co trafiłem tylko na trzy, w tym jeden to bardzo słaby Brewmeister, a drugi postmodernistyczny BrewDog, który jakoś bardzo ze Szkocją się nie identyfikuje (Brewmeister zresztą też, ale to akurat dobrze). Broughton dużo mocniej nawiązuje do tradycji lokalnych, choć jest to browar nazywający się rzemieślniczym. Powstał w 1979 roku w przerobionej na browar zagrody owiec (!) i mieni się pierwszym szkockim mikrobrowarem. Choć zwą się craftem, skupiają się niemal całkiem na tradycyjnych brytyjskich ale (jakieś tam AIPA w ofercie się przewija). Dark Dunter to piwo, które określają jako... "porter/stout", a które okazało się być stuprocentowym brown porterem. Dunter z kolei to goblin, który według legendy ma strzec zamków na pograniczu szkocko-angielskim.

Opakowanie
Całkiem fajna etykieta z tytułowym goblinem i żłobiona butelka, goły kapsel. Nie jest to jakaś piękność, ale klimatyczne opakowanie. Duży props za dokładny skład.
8/10 

Barwa
Ciemnobrązowa do ciemnomiedzianej. Pod światłem piękna gra rubinów i miedzi. Bardzo ładne, klasyczny porter.
4,5/5

Piana
Wzorowa - bardzo obfita, doskonale gęsta i bardzo trwała.
5/5

Zapach
Karmel, jeszcze raz karmel, wiśnie, niezbyt aromatyczne ciasteczka z dżemem, trochę nut zbożowych i czekoladowych. Jest całkiem przyjemnie, ale też bardzo skromnie i brakuje intensywności.
6/10

Smak
Tak jak w zapachu - jest bardzo delikatne, słodowe, jak ciasteczka maślane z lekkim posmakiem orzechów i czekolady. Niezły finisz o ziemistym i chlebowym charakterze. W sumie fajne piwo, takie nieefektowne i w sumie dla samego smaku bez sensu je pić, ale przyjemnie wchodzi.
6,5/10

Tekstura
Wysycenie jest bardzo niskie, co normalnie mogłoby przeszkadzać, ale jednocześnie piwo jak na swoją moc jest wyjątkowo gęste, kremowo gęste, co odpowiada mi w połączeniu całkowicie.
5/5

Solidne piwo do wychylenia w pubie bez większej refleksji. Nie jestem usatysfakcjonowany, bo lubię refleksję, a za taką cenę to rozbój w biały dzień. Póki co Taddy Porter z angielskiego Samuela Smitha rozpieprza w pył wszystkie brown portery, jakie piłem w życiu.


6.0/10

Komentarze