BrewDog: Unleash the Yeast - Pilsen Lager

Pilsner / 6,3% / recenzja z 24.03.2014

Drugie piwo z serii Unleash the Yeast z BrewDoga, który uwarzył cztery piwa z takimi samymi słodami i chmielami, ale każde na innych drożdżach. Pierwsze, na drożdżach do weizena, zdecydowanie mnie nie zachwyciło, bo drożdże te nie pasowały chyba za bardzo do użytego zasypu i chmielu, a w dodatku amerykańskie chmiele zagłuszyły doznania drożdżowe. Tym razem drożdże do pilzneńskiego lagera, znaczy się pilznera - ta druga wada przy obecności takiej samej ilości i rodzaju chmielu raczej nie zniknie, ale mam nadzieję, że chociaż całość będzie bezwzględnie smaczna.

Opakowanie 
Etykieta poza różnicą w kolorze - tu przyciemniona lekko magenta - i nazwą piwa identyczna jak na Bavarian Weizenie - taki sam opis i cała reszta, czyli jak zwykle na duży plus. Oczywiście firmowy kapsel.
9/10

Barwa 
Bardzo ładna, jasnobursztynowa barwa, bardzo klarowne, leniwie ulatujące bąbelki gazu. 
4/5 

Piana 
Dość obfita, ale niezbyt gęsta ani trwała, dość szybko redukuje się do pierścienia i niezgrabnych pozostałości. 
3/5 

Zapach 
W zapachu naturalnie znów rządzi amerykański z chmiel, spod którego jednak wyraźnie wysuwają się nuty, które istotnie przywodzą na myśl pilznera i w miarę degustacji zyskują sobie coraz większy udział; naprawdę ciekawy, dużo w nim kwaśnych owoców na czele z limonką. 
8/10 

Smak 
Co jeszcze ciekawsze, w smaku zupełnie zmienia profil i amerykańskie cytrusy odchodzą na plan może nie bardzo daleki, ale jednak chyba drugi, pierwszy oddając charakterystycznym wrażeniom pilznerowym, obecnym zwłaszcza na finiszu; nawet solidna i apetyczna goryczka przypomina pilznera; nie chce się w pewnych momentach wierzyć, że pilznerowe w tym piwie są jedynie drożdże i właśnie o taki efekt chodziło; poza tym bardzo smaczne tak po prostu. 
8,5/10 

Tekstura 
Wysycenie obniżyłbym trochę bardziej niż trochę, ale ogólnie jest bardzo w porządku.
4/5

Bardzo miła niespodzianka. Niesłusznie po Bavarian Weizenie powiesiłem psy na tym projekcie - dzisiejsza degustacja pozwoliła mi posiąść być może niebywale cenne spostrzeżenie na temat roli drożdży w pilznerach. Na to nie liczyłem - liczyłem tylko, że drożdże te będą lepiej pasować do amerykańskiego chmielu niż bawarskie - i tu też się nie zawiodłem. Podtrzymuję, że piwa z tej serii są jak na swoją rolę przechmielone, ale już tutaj chyba nie da się nie zauważyć roli drożdży, więc gorąco polecam i z odzyskaną nadzieją czekam niecierpliwie na pozostałe dwa piwa.


7.5/10

Komentarze