BrewDog: Moshi Moshi

American Pale Ale / 5,2% / recenzja z 10.09.2014

Dążąc uparcie w stronę pierwszej pięćdziesiątki piw z BrewDoga na blogu, napotykam dziś na kolejne ich piwo spoza, żeby tak to ująć, głównego nurty ich wyrobów. Ostatnio był stout uwarzony w kolaboracji z dwoma piwnymi pisarzami, teraz amerykańskie pale ale uwarzone z okazji piętnastych urodzin niezależnej wytwórni muzycznej z Londynu, Moshi Moshi. Krótki rzut oka na to, kogo wypuścili na rynek, ale ledwie kojarzę parę nazwisk, może jednak niespecjalnie jestem na bieżąco z muzyką ostatnich piętnastu lat.

Opakowanie 
Nietypowa, bo oczywiście urodzinowa etykieta, mimo wszystko w stylu BrewDoga. Przyciąga uwagę, ale wolę klasyczne etykiety Szkotów. Podobać się może długi, wyczerpujący opis koncepcji tego piwa. Kapsel oczywiście firmowy.
8/10   

Barwa 
Ładny, jasny do głębokiego bursztyn, do tego leciutkie, subtelne zmętnienie, troszeczkę ulatującego gazu i mamy piękny, klasyczny wygląd APA. 
4,5/5 

Piana 
Dość obfita, ale przede wszystkim niesamowicie gęsta, cudowna - od razu oblepia szkło, niestety z trwałością nie jest już tak idealnie, ale ciągle bardzo dobra, zwłaszcza jak na BrewDoga. 
4,5/5 

Zapach
Cudowny, rewelacyjny aromat amerykańskiego chmielu - na początku mamy dawkę uderzeniową słodkich, rozkosznych owoców tropikalnych, ale później dołącza do nich pikantna, nieco szorstka żywica - piękny, klasyczny aromat, trochę tylko potem traci na intensywności. 
9/10 

Smak 
W smaku niespodziewanie zmienia charakter na dużo bardziej wytrawne, jest typowo iglakowe bez niemal cienia tak obecnych w aromacie owoców - przydałaby się ta domieszka słodyczy, bo wydaje się minimalnie za szorstkie, ale i tak jest na bardzo wysokim poziomie - goryczka wyrazista, konkretna, żywiczna, dociera prosto do celu, jednocześnie nie jest przesadzona, pozostaje w granicach zwykłego pale ale; świetny, typowo żywiczny finisz; bardzo smaczne, pije się szybko, lekko i przyjemnie. 
8,5/10 

Tekstura 
Pomaga, mimo że jest jednak nieco zanadto gazowane.
4/5

Nie spodziewałem się po tym piwie niczego wielkiego, a jednak dostałem jedno z najlepszych amerykańskich pale ale, jakie piłem. Było blisko podium - minimalnie zostało w tyle za APA ze Sierra Nevada oraz daleko za american wheatem z Weird Beard i Dead Pony Club z samego BrewDoga. Uwielbiam ten browar.


8.0/10

Komentarze