BrewDog: Hello My Name Is Holy Moose
Fruit IPA / + borówka amerykańska, rokitnik, borówka brusznica, malina moroszka / 5,5% / recenzja z 06.12.2015
Piąte już piwo (piąte, z którym się spotykam) z serii Hello My Name Is przełamało schemat - do tej pory były to same imperialne IPA z prawie niewyczuwalnym dodatkiem okołojagodowych owoców. Świętego Łosia, "dla uczczenia krajów nordyckich", Szkoci uwarzyli jako IPA zdecydowanie nieimperialne, a w dodatku, jak się okazało, z bardzo dużym udziałem w smaku czterech różnych owoców - na tyle dużym, że pokusiłem się je zakwalifikować jako owocowe IPA.
Opakowanie
Lubię łosie, acz ta dziwaczna etykieta nie będzie mi się śnić po nocach. Fajna raczej niż bardzo dobra. W tekście na etykiecie gadka o udziałowcach i BrewDogu samym w sobie, nie o tym konkretnym piwie.
7/10
Barwa
Wyjątkowo ładne - ciemny bursztyn wyraźnie zroszony owocową czerwienią.
4,5/5
Piana
Lekko zaróżowiona, zdradza wpływ owoców; poza tym obfita, dość gęsta i zadowalająco trwała, w porządku.
3/5
Zapach
Bardzo świeży i przyjemny; nowofalowy, cytrusowy chmiel oraz całkiem sporo owoców, trochę kwaskowatych, a trochę słodkich. Powiedziałbym, że borówki, porzeczki, maliny, truskawki - i inne. Naprawdę świetny pomysł, chmiel z owocami znakomicie się tu skomponował, aromat rześki, niesztampowy, może odrobinę za mało intensywny.
8/10
Można go podzielić na trzy czynniki: chmielowo-owocowa goryczka, owocowa (więcej borówek niż w aromacie, wkracza też odczucie wiśniowe) słodycz i owocowa kwaskowatość. W tej kolejności od najmocniejszego do najsłabszego czynnika. Tym razem nie komponuje się to aż tak znakomicie - któreś owoce (bo chmiel takiego wrażenia nie wywołuje) podszyły goryczkę lekko ściągającą cierpkością - ale dalej bardzo dobrze, a za to zyskuje na intensywności doznań. Dalej niecodzienne - to jednocześnie zdecydowane IPA i jednocześnie udział owoców w bukiecie smakowym jest niemały.
8/10
Tekstura
Ciut za mocne wysycenie.
4,5/5
Imperialne IPA z tej serii były bardzo dobre albo znakomite, ale obiecywane owoce zawsze w nich przepadały. Tu mamy wyjątkowo ciekawy przypadek mariażu nowofalowego India Pale Ale z owocami, w którym owoce mogły sobie poszaleć, a tożsamość IPA nie została przez to zatracona. Oryginalność tego piwa sprawia, że z mniejszym trudem przełyka się zawyżoną w stosunku do jakości cenę.
7.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz