Bracia Limbourg & Jean Colombe: "Bardzo bogate godzinki księcia de Berry: kalendarz"
Do naszych czasów ze sztuki średniowiecznej przetrwała w miażdżącej przewadze sztuka sakralna - bo raz że było jej najwięcej, bo dwa że sztuki świeckiej, zresztą raczej nierozumianej w ogóle jako sztukę, nie traktowano i tym samym nie przechowywano z przesadną czcią. W zalewie tryptykowych ołtarzy, Madonn z dzieciątkiem i krucyfiksów - skądinąd często wspaniałych - "Bardzo bogate godzinki księcia de Berry" są jak rześki oddech powietrza średniowiecznego w nieco inny sposób, sposób bliższy naszym fantazjom o zamkach, rycerzach, książętach, chłopach i magicznym postrzeganiu rzeczywistości. Cykl dwunastu miesięcy to bez wątpienia ich najbardziej pociągający fragment.
Co wiąże tych dwanaście miniatur, mimo że zostały namalowane nie tylko, jak się czasem podaje, przez braci Limbourg, ale w większości przez innych autorów już po śmierci braci? Po pierwsze zwieńczenia stylizowane na gwiaździste niebo ze znakami zodiaku, same w sobie mające niebagatelny wymiar estetyczny - szczególnie te namalowane przez późniejszych autorów, te z oznaczeniami miesięcy, które przełamują błękit i złoto czerwienią (acz te cztery "czystsze" mają inne zalety). Po drugie wyczucie kolorystyczne - na każdym miesiącu znajdziemy coś wyraziście niebieskiego, co koresponduje ze sklepieniami miniatur. Czasem będą to rozległe szaty jak w styczniu, kwietniu czy maju; czasem fragment krajobrazu jak w listopadzie; czasem zaledwie drobne elementy stroju chłopa jak w marcu. Po trzecie i chyba najważniejsze - wyśmienity, proto-bruegelowski zmysł obserwacji ludzkich zwyczajów i przyrody, połączony z niderlandzkim zamiłowaniem do detalu.
Styczeń jest wyjątkowo zatłoczony i uderza przepychem strojów, tworzących ciekawą grę kolorystyczną z wykorzystaniem zwłaszcza błękitu i czerwieni, przyciąga oko drobiazgowo oddaną zastawą stołową i fascynuje dwuznacznością przestrzenną sceny - rozgrywa się we wnętrzu, którego ścianę pokrywa jednak malowidło bitwy rozgrywającej się na zewnątrz, co wywołuje zamieszanie.
Luty jest proto-bruegelowski do cna: nie tylko ze szczegółami, również obscenicznymi mimo modlitewnego charakteru godzinek, oddaje wiejskie zajęcia (pszczelarstwo, rąbanie drewna do zbawiennego kominka, podróż z osłem do najbliższego miasteczka po sprawunki, hodowla gołębi, hodowla owiec i kóz, zbieranie chrustu), ale też antycypuje geniusz zimowej atmosfery na bodaj najsłynniejszym obrazie Bruegela. To pierwszy zimowy krajobraz w historii europejskiego malarstwa i dla mnie do dziś jeden z najbardziej sugestywnych - fantastyczne jest rozplanowanie przestrzenne poszczególnych elementów miniatury, biel śniegu przejmująca, ogień i dym, zmarznięta kobieta, bezlistne drzewa, ośnieżone dachy, szare niebo - zima bije zewsząd. Może to być moja ulubiona z dwunastu miniatur.
W marcu rozpoczyna się schemat często później powtarzany - obserwacja zajęć na roli i zamek w tle. Autor skupił się na oddaniu momentu, w którym natura ciągle śpi, ale lada chwila zacznie budzić się do życia i zaczynają się nią już zajmować ludzie, by przygotować co należy. Dominują brązy i beże, szczególnie przyciąga wzrok precyzyjne odmalowanie wołu z pługiem.
Kwiecień ukazuje scenę zaręczyn między członkami dworu - znów uderza przepych bogato zdobionych szat, wymyślność fryzur i nakryć głowy; wszędobylska, rozkwitła już natura, w tym kwiaty, oraz widok łódek na jeziorze podkreśla romantyczną atmosferę sceny.
Maj to znów scena dworska, ale tym razem bardziej niż szaty przyciąga uwagę drobiazgowo odmalowany las, którego pnie drzew korespondują z licznymi strzelistymi wieżyczkami zamku zasłoniętego z tyłu. No i jeszcze gra błękitów i złocieni - na górze, na szacie postaci pierwszoplanowej, na trąbach z proporcami.
Czerwiec to jeden z najlepszych miesięcy: wyjątkowo drobiazgowo oddany jest zamek ze szklarnią i piękną kaplicą z maswerkową rozetą. Na pierwszym planie warto dostrzec różnorodność wykorzystanych zieleni: inną ma trawa rosnąca, inną ścięta, inną już wysuszona na kupkach, a jeszcze inną wierzby i inne drzewa.
W lipcu gra żółci z zielenią, szczegółowo oddane żniwa i strzyżenie owiec, szczegółowo odmalowana roślinność (nie tylko różnorodne drzewa, tataraki, ale nawet chabry i maki w polu.
W sierpniu wyjątkowa głębia planów - najpierw scena polowania dworzan z ptactwem drapieżnym i romantycznym akcentem po lewej stronie, następnie kąpiel wieśniaków w jeziorze i znów nieco golizny, choć tym razem dużo mniej dosłownej, później dalsza część żniw i w końcu zamek, którego różowawy odcień wyraźnie nawiązuje do sukni damy po lewej stronie miniatury.
Głównym bohaterem września jest monumentalny, wyjątkowo detalicznie oddany zamek z dziesiątkami mniejszych i większych wieżyc, ale także winobranie na planie pierwszym z wyrazistymi fioletami gron przyciąga wzrok.
Świetny jest październik, który urzeka wyjątkową drobiazgowością i gęstością zdarzeń (sianie, bronowanie, ptaki wyjadające ziarna, strach na wróble, pływanie łódkami po rzece, dyskusje dworzan pod murem, mnisi, w końcu zamek), ale przede wszystkim tym, jak malarz bez czekającej jeszcze na odkrycie matematycznie ustalonej perspektywy zdołał oddać głębię sceny, mnożąc poziome linie przy posuwaniu się od dołu w górę obrazu: grzędy pola, pas drobnych krzaków, pole ze strachem na wróble, pasek zieleni, pasek wierzb, rzeka, murek, pas ziemi z mniejszymi postaciami, wielki mur i dopiero zamek.
Rewelacyjny również listopad, klimatyczny pół-nokturn ze sceną karmienia dzików żołędziami. Bohaterem jest centralna część obrazu - las, przez który początkowo prześwitują odległe, na niebiesko namalowane góry, stopniowo gęścięjący i ciemniejący.
Grudzień ma ciekawą kompozycję - przypomina arenę, dla której trybunami jest gęsty las, lożami - wieże zamku, a centrum naturalistycznie odmalowana scena zagryzania dzika przez psy myśliwskie.
Ciężko, żeby książkowe miniatury mogły konkurować z nieskrępowanym malarstwem "indywidualnym". Dzieło zapoczątkowane przez braci Limbourg jest natomiast tak wyśmienite w swojej kategorii, tak urocze i autentycznie średniowieczne, że jest czymś bardziej interesującym niż wiele potężnych płócien czy fresków.
8.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz