Bosteels: Tripel Karmeliet
Tripel / 8,4% / recenzja z 27.01.2014
No i dotarłem do ostatniej recenzji w pierwszym roku blogowania. Do pierwszej rocznicy, czyli 13 lutego, zostało jeszcze sporo czasu, z dniem dzisiejszym jednak biorę urlop naukowy, który przeciągnie się właśnie aż do niej. O podsumowaniach w podsumowaniu - na razie skupię się na piwie, które nieprzypadkowo wybrałem na ten zamykający pierwszą rundę wpis. Jak zwykle w takich sytuacjach pokierowałem się sentymentem, powracając do ukochanej, a tak zaniedbywanej przeze mnie Belgii. Tripel Karmeliet to bowiem piwo, które miałem okazję wypić we wczesnym okresie swojego zainteresowania tym trunkiem i uznać za jedno z najlepszych na świecie, a dokładniej mówiąc - za najlepsze obok bądź zaraz za (raczej druga opcja) opisywanym już tu dość dawno Gulden Draakiem. To już chyba ostatni taki "gigant lat wczesnych" i w ostatnim poście pierwszego roku się pojawia. A co to za piwo? Jedno z zaledwie trzech warzonych przez Brouwerij Bosteels, obok umiarkowanie znanego Deusa i potwornie znanego Kwaka - jak się jednak okazuje, Tripel nie ustępuje mu popularnością, a nawet ma półtora raza więcej ocen na ratebeerze.
Opakowanie
Bardzo ładna etykieta w średniowiecznej stylistyce, nie najpiękniejsza na świecie, ale ciesząca oko i wywołująca przyjemne odczucia. Wszędzie, zarówno na frontowej, kontrze, krawatce, a nawet kapslu, producenci chwalą się wykorzystaniem aż trzech zbóż - poza słodem jęczmiennym mamy też pszenicę i owies - nie ukrywam, że jako początkujący nie zadałem sobie trudu wczytania się w etykietę i do dziś żyłem bez świadomości tego faktu. Wspomnieć trzeba o genialnym, dedykowanym kapslu - jeden z najładniejszych, jakie widziałem.
8,5/10
Przepiękne - złociste, ale bardzo ciekawe: świetnie zmętnione i z obłędną ilością bardzo szybko ulatującego gazu.
4,5/5
Piana
Gigantyczna, potwornie obfita, jednak konsekwentnie opada, aż w końcu nawet na tafli powstają dziury.
4/5
Zapach
Wspaniały, niesamowicie świeży i orzeźwiający, łączący majestat belgijskich drożdży z akcentami wybitnie cytrusowymi, przede wszystkim cytrynowymi, przypominającymi witbiera. Do tego trochę przyprawowości - daje to efekt jednocześnie lekki i bardzo pełny, zaokrąglony.
9,5/10
Smak
Jeszcze większa maestria - jest po prostu wyśmienite, stanowi dość dokładne odbicie zapachu, ale uderza z jeszcze większą pełnią i intensywnością - nie ma tu najmniejszego miejsca na jakąś pustkę; od początku pierwsze skrzypce grają typowe posmaki belgijskie, triplowe, które stanowią jakby bazę dla pozostałych doznań; najpierw naciera znana z zapachu cytrusowość, która wiąże się pewną dawką słodyczy, ale szybko zaczyna się robić coraz bardziej wytrawne i przyprawowe, by dotrzeć do rozgrzewającego, bardzo przyjemnego, cytrynowo-przyprawowego finiszu z trochę drożdżową goryczką. Doskonale ukrywa alkohol, który obecność swą zaznacza jedynie w tym rozgrzaniu.
10/10
Tekstura
Jest dość mocno wysycone, ale bardzo dobrze komponuje się to z nietypową orzeźwiającą pełnią piwa; mimo wszystko mogłoby trochę spuścić z tonu.
4,5/5
9.5/10
Fenomenalne piwo. Bardzo podobna ocena i historia jak przy Gulden Draaku - Tripel Karmeliet to od dziś już oficjalnie jedno z moich ulubionych piw, ale jednak musi ustąpić paru jeszcze lepszym. Fakt, że zakochałem się w nim jeszcze będąc niemal zupełnym laikiem, mówi mi, że jest to jedno z tych piw, które powinny służyć do nawracania ludzi z koncernowego pogaństwa na naszą wiarę. Po cichu na to liczyłem i się ziściło - ostatnie piwo w pierwszym roku dołączyło do grona tych, które przebiły próg 9,5/10.
_________________________________________________________________________________
Powtórka 28.08.2017 r.
Jak zwykle przepiękne jasne zmętnione złoto i genialna piana. Fantastyczny aromat skórki cytrusowej, zboża, pomarańczy, cytryn i belgijskich fenoli. W smaku fajny kontrast słodowej pełni z ostrością belgijskich drożdży, już nieco mniej cytrusowo, ale pysznie, może minimalnie zbyt alkoholowo. Znakomity tripel, choć nie genialne piwo.
8.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz