Bohuslav Martinů: Koncert podwójny na dwie orkiestry smyczkowe, fortepian i kotły
Masywny, ciężki, potężny koncert "wojenny" - jeśli Martinů faktycznie chciał oddać nastrój Europy na progu wojny, to udało mu się to znakomicie. Całość brzmi jak historia olbrzymiego okrętu wojennego. Jednocześnie po prostu fantastycznie się tego słucha - potęga podwójnej orkiestry smyczkowej, silnej i bardzo rozedrganej, naszpikowanej dysonansami, jednocześnie przygniatającej i przeszywającej, połączona z również ciężkim brzmieniem fortepianu (wprowadzającym jednak nieco lekkości) i fatalistycznymi kotłami w tle daje niezapomniane brzmienie.
Pierwsza część jest jak wybuch wojny o poranku - nagła, agresywna, groźna, znacząca i z nutą niepewności. Wyraża szok. Druga część, najdoskonalsza, to posępne, pełne lęku oczekiwanie na faktyczne działania wojenne już po przyjęciu do wiadomości wybuchu wojny, otrząśnięciu się po pierwszym szoku. Jest refleksyjna na tyle, na ile może być - najpierw posuwiste, pełne tragizmu smyczki, później emocjonalnie przeszywające, kąsające, potem jeszcze dość długi fragment solowego, najbardziej zamyślonego występu fortepianu, no i w końcu te kotły pełne nieuniknionego przeznaczenia. Pozorny spokój, tak naprawdę całkowity niepokój. Część finalna przywodzi mi na myśl drogę na front. Ciężka jak cały utwór, ale jednocześnie żwawa, bezlitośnie jadąca naprzód. Pełna dramatyzmu - docieramy na linię frontu, rzucamy na nią okiem z lękiem - i koniec.
Mówię dużo o obrazach, bo zaprawdę niezwykle działa ten utwór na wyobraźnię. Nie jest to genialna muzyka, ale cholernie dobra i wyrazista.
8.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz