Blake Edwards: "Przyjęcie"
Można się parę razy zarechotać, a finałowy chaos jest imponujący i momentami bardzo przyjemny dla oka; Peter Sellers dostał rolę zupełnie niegodną swoich umiejętności, ale jak zwykle spisuje się na medal. Bywa jednak trochę monotonnie, może nie nudno, ale i nie ciekawie, nieco bezpłciowo i chłodno. No i slapstickowo prostacko. Film wydaje się średnio udanym naśladownictwem "Play Time" Tatiego, który to film już sam w sobie był moim zdaniem średnio udany. W porządku się to ogląda, ale nie do końca jest po co, bo i walory rozrywkowe nie są przesadnie duże.
5.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz