Birbant: Citra IPA
Jak obiecałem, tak robię - po świetnym pierwszym piwie z browaru kontraktowego Birbant od razu rzucam się na kolejne. Piwowarzy zostają przy amerykańskim chmielu, tym razem wypuszczając kolejnego już na rynku single hopa. W roli głównej citra, chmiel, który, jak nazwa wskazuje, dostarczać ma wrażeń głównie cytrusowych. Ciekaw jestem, jakiej dostarczy goryczki - ta była bowiem głównym punktem programu w Brown Ale.
Opakowanie
Browar oczywiście trzyma się koncepcji swoich etykiet i dobrze. Pofatygowałem się na ich fanpage'a i ujrzałem grafiki, które przedstawiają rysunek na etykiecie w całości. Trzeba przyznać, że wygląda to wtedy znacznie lepiej, ale cóż - Witnica ma takie a nie inne, owalne etykiety.
7,5/10
Barwa
Złote, dążące w kierunku jasnozłotego, mocno mętne - sugerując się nazwą, faktycznie może przyjść na myśl sok z cytryny.
3/5
Piana
Słusznie obfita, niemal idealnie gęsta, dość trwała, ładnie oblepia szkło.
4/5
Zapach
Aromat amerykańskiego chmielu, wyraźny, ale dość nienachalny - istotnie zupełna dominacja cytrusów, przede wszystkim cytryny i pomarańczy - zdecydowanie bardzo ładny, nie oszałamiający, ale bezbłędny - nie obraziłbym się na większą intensywność.
8/10
Smak
W smaku, co ciekawe, pierwsze skojarzenia są belgijskie, ma gdzieś tam tę specyficzną, przyprawową duszę, generalnie jednak dominuje zupełnie amerykański chmiel, co jednak interesujące, w mało cytrusowy sposób, bardziej żywiczny, a właściwie ziołowy - taka jest w szczególności wysoka, ale trochę drapiąca, mimo wszystko przyjemna goryczka; trochę lepiej na finiszu; początkowo mocno pijalne i orzeźwiające, z czasem trochę się nudzi; dobre, nic ponadto.
6,5/10
Tekstura
Wysycenie powinno być odrobinę większe, ale nie ono jest największym mankamentem tekstury - piwo jest po prostu trochę za gęste i przez to pijalność nie jest rewelacyjna.
3/5
No bardzo duże rozczarowanie, nawet to piwo nie stało koło Brown Ale. Ocena wskazuje na dobre piwo, ale generalnie w przypadku AIPA nie ma się czym chwalić. Amerykański chmiel potrafi dużo załatwić i ciężko tym stylem upaść zbyt nisko. Jak dotąd spośród czterdziestu wszystkich rodzajów India Pale Ale, jakie piłem, gorszy był tylko Prometeusz z Olimpu, który przez diacetyl dostał pół punktu za zapach. A może właśnie akurat citra w pojedynkę "nie robi roboty" i potrzeba już większych umiejętności, by uwarzyć z niej single hopa? Cóż, na Birbanta się nie obrażam, ale aż tak szybko na następne ich piwo się nie rzucę.
6.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz