Baladin: Xyauyù Kentucky

English Barleywine / + tytoń / 14% / 36 blg / rocznik 2011 / recenzja z 26.09.2016

Trzecie spotkanie z hiperekskluzywnymi piwami z Birrificio Baladin, drugie spotkanie z serią Xyauyù. Xyauyù Fumè było jednym z najlepszych piw mojego życia, Terre 2010 również - nie da się ukryć, że mam gigantyczne oczekiwania. Można by się domyślać po nazwie, że tym razem wspaniałe barleywine trafiło do beczki po bourbonie - otóż nie! Kentucky nie odwołuje się do bourbonu, a do szlachetnego tytoniu o nazwie Kentucky, uprawianego w tym stanie od początku XVIII wieku (dziś nie tylko tam, a między innymi również we Włoszech), z którym to piwo leżakowało w dębowej beczce bez przeszłości. Tytoń Teo Musso pozyskał z farmy Giancarlo Guzzo w regionie Veneto, farmy zarządzanej od wielu pokoleń przez jedną rodzinę.

Opakowanie
Co tu dużo mówić, z czymś takim się jeszcze nigdy nie spotkałem i pewnie za prędko drugi raz nie spotkam. Przepiękna jak zawsze w tej serii butelka tym razem opakowana jest nie w blaszaną tubę, a w coś jeszcze lepszego - prawdziwą drewnianą skrzynię, wyłożoną w środku płóciennym materiałem. Ja pieprzę. Bezdyskusyjnie najlepiej opakowane piwo, z jakim się spotkałem. Pińcet na dziesięć.
10/10

Barwa
Brunatno-miedziana, dość klarowne, jak ciemna brandy - piękność.
5/5

Piana
Brak.
0/5

Zapach
Na pierwszym planie suszone i niesuszone owoce - śliwki, jabłka, gigantyczne ilości rodzynek. Karmel, wanilia, ziemistość, dąb, orzechy - i tytoń, bardzo wyraźny tytoń. Szlachetne nuty alkoholu, armaniakowe z lekka.
10/10

Smak
Gładkość tego trunku jest nieziemska. Zachowuje się tak łagodnie, jakby w ogóle nie było w nim alkoholu, a jednocześnie jest przepełniony smakiem. Orzechy, miód, karmel, jabłka, lekki dym, śliwki, rodzynki, drewno. Tytoń jest wyczuwalny, chociaż nie aż tak jak w zapachu. Słodkie bardzo, ale jest to niebiańska słodycz, nie muli. Długi, intensywny finisz. Eleganckie i rozkoszne.
9,5/10

Tekstura
Kompletnie bez gazu - minimalnie podbiłbym jeszcze gęstość.
4,5/5


Kto by się spodziewał - kolejne arcygenialne piwo. Mimo wszystko jak mam wybierać z tej dwójki na szybko, biorę Fumè, ale to praktycznie ten sam fenomenalny poziom. Tam smak był jeszcze doskonalszy, tutaj za to nie miałem prawie żadnych zastrzeżeń do tekstury. Unikalne przeżycie i po raz kolejny ściągam czapkę z głowy przed Teo Musso.


9.0/10

Komentarze