Baird: Kurofune Porter

Robust Porter / 6% / recenzja z 05.12.2015

Od niemal półtora roku nie sięgnąłem po piwo z żadnego nowego państwa. Niby nic dziwnego, ale te 22 kraje, które pojawiły się na blogu (i to rozdzielając Anglię, Szkocję i Walię) wyglądają bardzo mizernie. Cóż - są miłośnicy piwa, którzy prześcigają się w liczbie państw, z których piwo mieli okazję spróbować, uciekając się często do sporych wysiłków, by zdobyć butelkę z jakiegoś Archipelagu Wysp Pcimia Dolnego. Ja do nich nie należę - fajnie by było mieć w statystykach całą mapę świata, ale szkoda mi czasu i miejsca w żołądku na kolejne korpolagery, względnie wątpliwej jakości stouty i IPA, wolę tysiąc razy wałkować kolejne brytyjskie crafty. Choć piwo warzy się chyba naprawdę wszędzie (nie licząc mikrobów rangi Watykanu), według moich szacunków 99% tego, co w świecie piwa naprawdę godne uwagi, rozgrywa się właśnie w około dwudziestu krajach (a w dodatku 80-90% - w około dziesięciu). Wciąż jednak nie zaliczyłem co najmniej jednego miejsca spośród tej elity - Japonii, która w wielu sprawach robi w Azji za taką ostoję łączności z cywilizacją białego człowieka. Jest tam też ostoją piwowarstwa rzemieślniczego. Piłem już dwa piwa z Japonii w życiu, a były to dwa wstrętne korpolagery - w końcu doleciało do Polski coś przynajmniej na papierze porządnego.

Baird Brewing nie bez powodu ma zupełnie niejapońsko brzmiącą nazwę; ma też bardzo ciekawą historię. Bryan Baird to Amerykanin, który w 1989 roku przyleciał do Japonii i został nauczycielem angielskiego. W 1996 roku, w Tokio, wszedł w związek z Japonką, z którą postanowił założyć browar rzemieślniczy w tym azjatyckim kraju. Polecieli razem do Stanów, by zaczerpnąć wiedzy w szkole piwowarskiej, a w 2000 spełnili marzenia o browarze, przy okazji dokładając do tego pub. Początki były trudne, niekumaci tubylcy narzekali, że piwa są serwowane za ciepłe i mają mało gazu, ale w końcu, z pomocą pieniędzy rodziców Bryana, udało im się przebić i rozrosnąć do tego stopnia, że eksportują piwo do Polski. Szczegółowa historia na stronie browaru (polecam), a teraz to, po co sięgnąłem z bardzo szerokiej oferty - porter, a dokładniej chyba robust porter.

Opakowanie
Malunki na ich etykietach są ładne, co prawda takie bez szału, ale fajny jest sam fakt, że są malunkami i tworzą konsekwentną stylowo serię. Bez ciekawszych informacji, firmowy kapsel.
7,5/10

Barwa
Porterowa klasyka - pozornie czarne, pod światłem ładna, brązowa poświata.
4/5

Piana
Średnia - bardzo nieobfita, przynajmniej jednak dużo lepiej z gęstością, trwałość też bardzo w porządku.
2,5/5

Zapach
Bardzo ładny aromat ciemnego słodu w charakterze raczej czekoladowym niż palonym, choć na wszystko się miejsce znajdzie - czekolada, kawa, likier, wiśnie w czekoladzie, a na przełamanie lekka kwiatowość. Tak jest w pierwszych minutach. Problemem jest spadająca bardzo szybko intensywność, i to spadająca prawie że do zera. Naprawdę, po paru minutach bardziej wyczuwałem już zapach umytego wodą z kranu shakera niż piwa. Jeszcze się z czymś takim nie spotkałem. Średnia średniarum, bardzo słabo - gdy aromat jeszcze w ogóle jest, to jest bardzo dobry, ale trwa to bardzo krótko, potem zostają takie resztki.
3,5/10

Smak
W ustach początkowo dalej urzekają nuty ciemnosłodowe, tu lekko ciastkowe, ale trwa to bardzo krótko - z chwilą przełknięcia wszystko się jakby przerzedza, a finisz ogarnia dziwny, kwaskowaty, niezbyt przyjemny posmak. Podobnie jak w zapachu, po paru łykach bardzo traci na intensywności i robi się coraz bardziej wodniste i bezsmakowe. Nie jest złe, pije się w porządku, smak w przeciwieństwie do zapachu czuć do końca, ale ciężko też nazwać je dobrym - ot, takie neutralne.
5/10

Tekstura
Przynajmniej tu nie da się przyczepić, idealne, nie za mocne wysycenie.
5/5

Ups, niezły falstart. Wybitnie średni trunek; jak na standardy rzemieślnicze kiepski, a jak na swoją cenę - fatalny. Czy to wina browaru, czy tego egzotycznego zjawiska, jakim jest transport refermentującego w butelce, rzemieślniczego piwa z Japonii do Polski - nie wiem. Podejrzewając problemy z tym drugim, wziąłem tylko jedną butelką i niby czuję się zwycięzcą, ale historia tego browaru tak mnie urzekła, że nie wiem, czy nawet tym bardziej nie będę chciał im dać jeszcze jednej szansy.


4.0/10

Komentarze